niedziela, 1 sierpnia 2010

Po mundialu

Mundial i po mundialu, pisze po przerwie bo zawirowania w życiu prywatnym (muza wybrała wolność) i zawodowym (walka o lepsze jutro trwa) jakoś mnie nie inspirowały wyjątkowo. Poza tym te upały i lato…w mieście cudowny zapach lenistwa się unosi. Brak korków (z Żoliborza na Pl. 3 krzyży można dojechac w 10 minut na 5tym biegu…) i dziewczęta z przepięknie opalonymi nogami…aż chce się życ, tylko żal, że do tego życia potrzeba kasy….Ale, melancholijny text kiedy indziej, a teraz – a propos – żalu, wróce do mundialowych emocji , chociażby z racji na poprzedni text, w którym pewne typy przedstawiałem. Nie bez pewnej satysfakcji widzę, że pewne rzeczy przewidziałem, no, jeśli nie dokladnie to zaakcentowałem możliwe rozwiązania – a nie były to typy popularne. I tak:
Nie żal mi Argentyny, ani - tym bardziej - Maradony. Żal powinien sie pojawiać, kiedy przegrani zrobili wszystko by porażki uniknąć - a Argentyńczycy zrobili niewiele. Wysłali na mundial jedną ze swoich najlepszych ekip w historii, ale powierzyli ją najlepszemu w swej historii piłkarzowi, który trenerem okazał się najgorszym, no – w najlepszym wypadu - żadnym(a wszyscy to przeczuwali lub wiedzieli nawet). W erze futbolu na wskroś wyrachowanego, opartego na analizie każdego elementu gry dokonywanego przez trenerów specjalistów w oparciu o specjalistyczne programy komputerowe, powierzono talenty zawodników trenerowi pokroju marnego pana od wf'u, który ekipie super-zawodników daje piłke i mówi: " macie i grajcie". Messi(bez gola), Tevez, Aguero, Mascherano, Milito, Veron...mogą czuć się sfrustrowani ale powinni sobie uświadomić, że o nie ich wina. W meczu z Niemcami trener powinien zareagować nawet jeszcze przed przerwą. Wprowadzić Verona na rozegranie i Milito do ataku. Pchanie sie zawodników środkiem i próby rozwiązania problemu kiwką i strzałem były tyleż nieskuteczne co żenujące. Diego nie zabrał do RPA Cambiasso i Zanetti'ego, jakże przydatnych wojowników, liderów potrafiących w ciężkich chwilach wziąć na swe barki ciężar gry i potrafących zmotywować kolegów. Argentyna, Anglia, Australia - tym ekipom(wszystkie na A) Niemcy zaaplikowali po 4 gole. Brazylia odpadła w innym stylu. Trafili bowiem canarinhos na , grającą najmniej efektowny futbol w historii, kipe oranje. Kaka i spółka mieli swoje okazje, ale ich nie wykorzystali, a w chwili kryzysu fizyznego dopadł ich geniusz Snejdera( który pogrążył kolegów z klubu) i głupota Melo, który pozostawił kolegów w 10 na boisku. Maicon, Lucio i Julio Cesar, byli dotąd filarami zespołu i wyróżniali sie formą. W finale stawiam na Holandie, która pokona Niemców i zagra wreszcie na miare oczekwań. Sprzyja Holendrom południowo afrykańska ziemia, której historii są częścią. Hiszpania nie prezentuje sie przekonywująco. Chyba, że nagle "zaskoczy" Torres....Tym niemniej mundial mieliśmy momentami bardzo emocjonujący i ciekawy, a że „faworyci” odpadli? Widocznie nie zasługiwali na takie miano. Francuzi nie mieli morale, ani ekipy (permanentne niesnaski w drużynie i na linii zawodnicy trener),Włosi indywidualności, a Anglicy - charakteru ani szczęścia, Argentyńczykom zabrakło trenera,a Brazylii zawodnika. Ot tyle....Wygrali Hiszpanie bo mają najlepszych zawodników, a Holendrzy zajęli drugie miejsce bo wreszcie wzięli się w garść. Niemcy znowu trzeci – drugi mundial z rzędu, to duży sukces, a waleczni Urusi na czwartym miejscu.
Następna impreza piłkarska to Euro 2012 – już za dwa lata u nas i na Ukrainie(?) – szczerze powiedziawszy: strach się bać. Stadiony wprawdzie rosną, ale drogi i baza noclegowa? Co to się wydarzy jak przyjedzie kilkaset tysięcy kibiców? Mam nadzieje, że czerwiec 2012 będzie ciepły, bo parków ci u nas dostatek – w sumie łatwiej parków narobić niż hoteli pobudować…oj, będzie się działo…