sobota, 29 maja 2010

Majowe

Kilka wydarzeń (o których kiedyś może napisze) spowodowało chwilową „przerwe w dostawie weny twórczej”. Jestem jednak znowu z powrotem i to w wyśmienitej dyspozycji najszczęśliwszego i najbardziej dumnego z kibiców. Od ponad pół roku o tym wspominałem, zwracałem uwage i stało się.
Wam pozostawie ocene: czy to wyprzedzenie wydarzeń czy też wiara w ukochaną drużyne, a może fachowe oko obserwatora….pewnie wszystkiego po trochu. „A Milano si respira un aria eccezionale – mai sentita prima” – piszą do mnie znajomi. Inter, beneamata – zwyciężyła w Lidze Mistrzów. Zdobyty Puchar Europy dołączył do Pucharu Włoch i Mistrzostwa Kraju – potrójne zwycięstwo zostało zapisane złotymi zgłoskami w futbolowych annałach. Neroazzurri – jako pierwsza drużyna z Italii - dołączyli do elitarnego grona drużyn, które w swojej historii zdobyły rzadki nadzwyczaj „triplete”. To wyjątkowe osiągnięcie zarezerwowane jest dla nielicznych drużyn – dotychczas wyczyn ten udał się takim firmom jak: Celtic, Ajax, Manchester United i Barcelona. Najwyższa forma fizyczna i psychiczna przez cały sezon, wprowadziła – w pełni zasłużenie zresztą – do tego elitarnego grona, mediolańskiego potentata.
Ponad sto tysięcy kibiców fetujących zwycięstwo na ulicach stolicy Lombardii, ponad 50tysięcy o 6tej rano na San Siro, gdzie piłkarze udali się – prosto z samolotu – by zaprezentować zdobyte w madryckiej batalii – trofeum. Jakaż radość i duma rozpierała prezesa Massimo Moratti’ego. Ostatni Puchar Europy Inter zdobył w 1965 roku – gdy prezesem klubu był Angelo Moratti – ojciec Massimo.
Były śpiewy, podziękowania, łzy wzruszenia i żal rozstania. Projektant triumfu, wielki trener, kontrowersyjna osobowość – The Special One – zdecydował się odejść do Realu Madryt. Kolejnego potentata potrzebującego sukcesów na miare historii klubu…Z jednej strony rozumiem, z drugiej jestem rozczarowany. Jose Mourinho (bo o nim mowa) w dwa lata zdobył wszystko, dał Interowi kolejne dwa mistrzostwa Serie A, Puchar Włoch i Champions League. Pod ciągłą presją mediów i środowiska piłkarskiego, czasem chyba szykanowany, odmienił oblicze Interu. Tego Interu, który w ostatnich kilkunastu latach potrafił zawodzić oczekiwania – nawet w sposób kompromitujący, wstydliwy wręcz(że wspomne pólfinał LM z Milanem, kompromitujące porażki derbach, bójke z piłkarzami Valencji, odpadnięcie z Villareal, brak goli w dwumeczach z Liverpoolem i MU).Wszystko to zostało w minionym sezonie odrobione z nawiązką. Powstała drużyna wierząca, walcząca, zdyscyplinowana i diablo skuteczna.
Obrona nie do przejścia i błyskawiczne, drapieżne, zabójczo skuteczne kontry. Końcowy sukces, progresja wyników i stylu gry zasługują na najwyższe uznanie i szacunek. Myślałem, że po takim sezonie, Mourinho jako ambitna bestia, zechce zyskać nowy przydomek. Gdyby powtórzył wyczyn w przyszłym roku mógłby zostać przecież „The First One”….cóż, widać uznał, że wyczerpała się formuła na motywacje – siebie samego i zawodników. Trzeba wziąć pod uwage, że taki sezon wyczerpuje – emocjonalnie przede wszystkim. Jose Mourinho na zawsze pozostanie w sercach kibiców i zawodników Interu. Grazie Jose e buona fortuna – mówimy z nutką żalu ale szczerze.
To może być – z drugiej strony – bardzo korzystne dla Interu. Stał się drużyną atrakcyjną, zarówno medialnie jak i sportowo. Czekamy na nazwisko nowego trenera.Wszystko powinno się rozstrzygnąć za miesiąc – po mundialu – między Fabio Capello a Guusem Hiddinkiem. Wolałbym Holendra. Jest jeszcze Rafa Benitez, któremu niechętni są kibice, chętni za to zawodnicy. Smaczku rywalizacji między Don Fabio a Hiszpanem, dodaje fakt, ze obydwaj mogliby ze sobą "przeprowadzić" Stevena Gerrarda - marzenie Interu(Benitez móglby jeszcze moze sciągnąć Torresa...)). Powstały kolektyw, mógłby sobie postawić za cel – powtórzenie poprzedniego sezonu. Kto wie? Wszakże jesli Inter wygrywa PE, to dwa lata z rzędu(poprzednio 1964 i 65;)) Trzymam kciuki!

A krajowe podwórko? Zalane….Wielka woda przykryła część Polski. Wały nie wytrzymały i teraz część elektoratu – w przeddzień wyborów – siedzi na dachach i patrzy kiedy woda opadnie. Panowie politycy zaś i inni decydenci zgodnie obrzucają się inwektywami i odpowiedzialnością za wałów słabość i niedoskonałość polityki przeciwpowodziowej (oprócz polityków i urzędników od wałów, okazuje się, że wiele do powiedzenia w tych sprawach mają..działkowcy;))).
Tragedia Smoleńska, Wawel i chmura wulkaniczna, powódz…troche jak plagi egipskie. Czy to aby nie kara za wzajemną nienawiść i hipokryzje, za brak jednego głosu w dyskusji o Polske? Moim zdaniem dowody są oczywiste, choć rozumiem, że samo słowo „dowody” brzmi ciut kontrowersyjnie (*tak troszku straszno a troszku smieszno) w zaistniałych okolicznościach.
Najsilniejszy człowiek świata dostał łomot na amerykańskiej ziemi. Kilkaset sekund zadyszki, nieskoordynowanych ciosów na oślep i fik…padł jak gromem rażony, bezsilnie dał się obić jak worek treningowy, chociaż chyba bardziej jak kartfli worek – ten nasz pyszałkowaty dominator. Wielką kase jednak przyjął bez mrugnięcia powieką zapewne. Wstyd – za taką kompromitacje powinien oddać cały wpływ na konto obsługujące potrzeby ofiar powodzi. „Pudzian dla Powodzian” akcja PR warta więcej niż tańce z gwiazdami, na lodzie czy inne śpiewy i żałosne wygibasy dla sławy. Jakby co – służe radą….
Maj za oknem – u kwiaciarek „śpiochy”, niedługo zaczyna się mundial w RPA, gdyby nie – czasem dołujące – okoliczności, rzekłbym: „aż chce się żyć”….
Do następnego razu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz