poniedziałek, 19 kwietnia 2010

po żałobie - dlaczego?

Minąl tydzień żaloby a pytań wciąż nie ubywa. O ile kwestie techniczne są rozwiązywane i zaczynamy mieć coraz bardziej wyrazny (i tym bardziej tragiczny) obraz katastrofy, o tyle przybywa pytań - powiedzialbym - pryncypialnych. Na częsć z nich odpowie historia, nad resztą należy spuscić kurtynę milczenia. Co się stalo to się już nie odstanie - to po pierwsze, po drugie zas - nie wypada, z szacunku dla zmarlych i braku możliwosci odwrócenia pewnych decyzji. Żaloba to żal a więc emocje -wielu z nas targanych takowymi próbowalo wyrazić sprzeciw przeciwko kilku decyzjom, które - niestety - podzielily nas dosć zasadniczo. Moim zdaniem, nie jest niczym nagannym zabrać glos - choćby mial być kontrowersyjny - w sprawie, którą każdy z nas ma prawo interpretować zgodnie z wlasnym sumieniem i odnosić do zasad i prawd, które przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Pochówek zmarlego prezydenta na Wawelu jest dla mnie taką wlasnie niejednoznaczną i pochopną decyzją. Historia oceni czy S.P Lech Kaczyński "zaslużyl" na spoczynek obok tak zaslużonych dla polskosci postaci jak królowie: Batory, Sobieski, Stanislaw August Poniatowski, Wladyslaw IV czy Zygmunt Stary. Historia pokaże, czy pochówek - obok mężów stanu i wodzów jak Kosciuszko, Ks. Józef Poniatowski, Marszalek Pilsudski czy Gen. Sikorski - byl krokiem zasadnym. Stosunkowo krótki czas urzęowania, brak spektakularnych osiągnięć, brak ewidentnych oznak powięcenia i znikoma (pzed smiercią) popularnosć to argumenty przeciwko tworzeniu tak donioslej symboliki. Symboliki - dodam - jak najbardziej potrzebnej, w czasach zdewaluowanych wartosci. Dodam jednak również, że tworzenie symbolu martyrologii na kanwie ogólnonarodowej smuty, sztucznie i niezdrowo podsycanej przez media i grupy interesów, nie wplynie pozytywnie na wartosć, trwalosć i postrzeganie symbolu jako czegos ponadczasowego i bezdyskusyjnie wartosciowego. Przypomnę, że kiedy zmarl JPII, caly swiat krzyknąl: "Santo Subito!". Karola Wojtyly nie beatyfikowano po dzis dzień. Glowy kosciola katolickiego wiedzą bowiem, jak cienka jest granica - szczególnie w swiecie agresywnych mediów - między prawdziwym symbolem, który ma trwać wieki, a mitem, który nie przetrwa próby czasu. Smierć Prezydenta w wypadku(tzw. komunikacyjnym) w drodze do Katynia jest podwójnie tragiczna, nawet po stokroć - bo blisko tyle ofiar wybralo sie z nim w ostatnią podróż. Prezydenckie umilowanie prawdy historycznej i walka o uznanie tragicznej acz bohaterskiej polskiej martyrologii, to argumenty stawiające go w pierwszym rzędzie zaslużonych dla Polski. Nie podoba mi się jednak, że wiele z tego czego doswiadczylimy, nosi znamiona zręcznej manipulacji politycznej i mitologizowania faktów na potrzeby doktryny. Glosne nawolywania do uznania , za bohaterską, smierci prezydenta i stawianie jej w jednym szeregu z najznamienitszymi faktami z historii polski to niewybaczalne nadużycia. Godzą one w poczucie godnoci i tożsamoci Polaków oraz kwestionują naszą znajomoć wlasnej historii. Nie należy sie dziwic ani ganić częsci spoleczenstwa, że - w dniach kiedy emocje braly góre nad rozsądkiem - wielu zdecydowanie zabralo glos. Taki już los nasz polski: jedni rozpaczliwie poszukują nowych mitów, na których oprzeć wiare w lepsze jutro, inni zas wzbraniaja się przed tworzeniem takowych. w obawie, że kolejny symbol będzie uniemożliwial wlasciwy i harmonijny rozwój państwa. Ci pierwsi zbyt bogobojnie, drudzy zas - z pozoru bluznierczo. Oczywiscie najlepiej jest dążyć do swojej racji w sposób trzezwy i racjonalny. Trzeba też wieziec przeciwko czemu sie oponuje i potrafić swą pozycje uzasadnić. Skrajnosci i fanatyzm w wielbieniu i wynoszeniu na piedestal są tak samo warte krytyki jak i trywializowanie czy nawet osmieszanie prawdziwej tragedii, która spotkala tysiące ludzi. Tak - tysiące. Zginęlo blisko stu urzędników państwowych, zginęli wykonując misje reprezentowania polskiego spoleczeństwa na Rosyjskiej - jakże nieprzyjaznej dotąd - ziemi. Ta pokrętno piekielna symbolika jest w tym przypadku bardzo ewidentna. Na tyle jasna, że - być może - spowodowala zmiane w dotychczas nie wzorowych stosunkach z Rosją. Pomoc Rosjan w obliczu katastrofy, dążenie do wyjasnienia przyczyn, pomoc udzielona rodzinom ofiar - to rzeczy, które my Polacy widzimy i doceniamy. Należą one jednak do zachowań oczywistych. Mam nadzieje, natomiast, że widze zrozumienie (lub próbę chociaż) naszej tragicznej historii i jej bolesnej symboliki, która wielokrotnie powodowala nasze wolanie o ujawnienie prawdy. Prezydent zginąl skladając tym samym najwyższą ofiare na oltarzu wlasnej polityki. Niedobrze sie stalo, że podzielilo te ofiare - w sposób nieco demonstracyjny uczestnicząc w tragicznej wyprawie - tak wielu innych. Być może stanie się to jednak okazją do ponadpodzialowej interpretacji. Do opracowania innych, lepszych procedur. Do pojednania po prostu. Nadchodzące tygodnie, miesiące - pokażą. Żal mi tych wszystkich ludzi, dzeci, wnuków... ich tragedia i lzy zaslużyly z pewnoscią na dluższą żalobe, przedwczenie zakończoną po pochówku prezydenckiej pary. Tak, jakby ofiara tych osób i tragedia ich bliskich, kończyla sie na osobach prezydenta i jego malżonki, bo tak zadecydowal czas antenowy. W tych dnich, kiedy naród tlumnie wylegl przed kamery(nie moglem sie oprzeć takiemu wrażeniu - przepraszam) spacerowalem po warszawskich nekropoliach upamiętniających fakty szeroko cytowane w mediach. Próżno bylo szukać zadumanych tlumów na powązkach - pod pomnikiem ofiar Katynia czy w Alej Zaslużonych, znikoma ilosc kwiatów i zniczy, swiadczy o powierzchownym i na pokaz przeżywaniu "narodowej tragedii". Również symbolika towarzyszyla nam do końca - wulkaniczna chmura zamknęla niebo nad Polska. Na obchody nie dojechali decydenci, których obecnosć miala potwierdzić absolutna wyjatkowosć i ponadczasowe znaczenie wydarzenia. Dojechali tylko Ci, którzy najbardziej chcieli i mogli, jak na normalny pogrzeb. Pokazówki nie bylo....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz