czwartek, 16 maja 2013

Moje Miasto to nie 3 puste słoiki


Wot pauperyzacja kultury: Od „3 kolory – niebieski” do 3 słoików… 
W konkursie na neonowy symbol współczesnej Warszawy wygrała estetyka przyjezdnych.... 3 słoiki....

Finałowy konkurent: "+48 22" był dużo lepszy: ujmuje bowiem dystans (dosłownie i w przenośni ;-)) i międzynarodowość; jest w jakiś sposób finezyjny, prosty acz inteligentny. Że wspomnę również o "Miło Cie Widzieć" czyli "nice to see you", który zawieszony na Moście Poniatowskiego - kapitalnie ożywiałby nadrzeczne okolice.  A wygrała.... rustykalna symbolika.

Z całym należnym (historycznym) szacunkiem dla tych, co "żywią i bronią" (i słoiki peklują;-)). Tym razem jednak zagadnienie dotyczy estetyki, a ta w kraju stricte rolniczym jest wiejska. Próżno dopatrywać sie francuskiej finezji czy włoskiej fantazji - mimo całego zadęcia. Kiedyś mówiło się:  "róbcie dzieci, bo nas chamstwo zaleje" - nim sie obejrzeliśmy - to właśnie nastąpiło. Kolejne Rządy wykończyły (pardon – sprywatyzowały;-))  przemysł, teraz wykańczane jest rolnictwo - w związku z czym masy młodych z małych miast i miasteczek oraz wsi - prą do dużych aglomeracji, gdzie robią przewagę liczebną na rynku pracy i to ich gustom zmuszony jest schlebiać rynek. To co nas otacza to estetyka ubogich i dla ubogich (tyle, że kulturowo, duchowo a nie ekonomicznie).

„Chamstwo" - inaczej chłopi, lud. Wszyscy jesteśmy Polakami? Owszem. Jesteśmy też wszyscy dziećmi naszych rodziców czy nawet Matki Ziemi. Tym niemniej podział na miasto i wieś jest obecny w kulturze od zawsze. Te dwie estetyki raz były sobie bardzo bliskie - nazywało się to "chłopomanią" i wystąpiło krótko w XIX wieku. Polityka państwa polskiego po II wojnie światowej doprowadziła (z premedytacją) do przemieszania środowisk wiejskich z miejskimi. Celem było stworzenie przewagi "aktywu robotniczo-chłopskiego" jako przeciwwagi nad elektoratem miejskim tzw. inteligenckim, którego nie wybiła wojenna zawierucha, a Sowieci nie zdołali przesiedlić, wysiedlić, wywieźć ani do "pudła" zapakować. Stąd występowanie w miastach rustykalnych "iż" lub "żem" . W porządnych szkołach podstawowych (!) i liceach - piętnowanych jako form niepoprawnych, stosowanych przez ludzi niewykształconych, nieobytych, prostych, z ludu - ze wsi. Nie deprecjonuję oczywiście znaczenia artystów pochodzenia wiejskiego dla światowego dorobku kulturowego, ale myślenie, że obecnie mamy do czynienia z najazdem artystów jeno i geniuszy wszelkiej maści - wydaje mi sie idealizowaniem środowisk wiejskich. Wieś w ogólnej masie jest biedna – w PL tak było, jest i będzie - to ubóstwo pcha ją do miasta. Żałosnym jest uleganie mechanizmom wyścigu szczurów, w czym ludność ta przoduje, zniżając sie do poziomu niegodnego człowieka kulturalnego. Przykre, że kraj o takim potencjale rolniczym marnuje się. Najpierw nam wyprzedano przemysł, a teraz rujnuje się wieś - stąd exodus prowincjonalnej młodzieży  do miast. Tym niemniej dyskurs nie ma charakteru ekonomicznego, tylko o estetyce była mowa. Kwestie estetyki, poziomu potrzeb, rozrywek, preferencji i gustów - są już tylko konsekwencją. Nie ma jednego kanonu estetyki dla ludzi pochodzących ze środowiska wielkomiejskiego i dla tych przyjezdnych. To nie segregacja - to fakt naukowy.

W dobie zubożenia obyczajowego (spowodowanego m.in. ruchami migracyjnymi) nie zauważamy ważkości pewnych spraw. "Każdy może przyjechać do Warszawy" - niestety prawda. "I jeśli jest lepszy, zdolniejszy to ma prawo dostać pracę" - byłoby to w pełni do przyjęcia i nawet godne poklasku. Prawda jest jednak taka, że ci którzy przyjeżdżają nie są lepsi ani zdolniejsi. Są tylko bardzo zdeterminowani i jest ich WIĘCEJ - ich godzenie sie na warunki poniżej rynkowych realiów (tworzenie nowej – mniej rentownej rzeczywistości) poniżej godności (pracujesz „x” czasu na określonych warunkach i nagle masz robić to samo albo więcej za mniejsza kasę, bo jak nie, to cię „słoik” wygryzie), poniżej kosztów utrzymania się…

SKĄD sie wziął rzeczony SŁOIK? To symbol prowiantu, który przyjezdni dostają od rodziców ("żarcia" w słoiku dosłownie i kasy od rodziców), dzięki którym są w stanie utrzymać sie w Warszawie, bo za pensje na które się godzą (dumping pewnego rodzaju) nigdy by ich nie było na to stać. Zaniżają warunki pracy, a pracodawcy mają z tego używanie, bo tych przyjezdnych-uległych jest więcej niż ludzi, którzy żyją w mieście i poniżej pewnych stawek nie godzą sie pracować...
Ja to tak widzę i myślę, że sie specjalnie nie mylę, co nie zmienia faktu, że wiele osób wśród przyjezdnych to zdolni, sympatyczni, kulturalni i urodziwi ludzie. To nie oni jednak generują zjawiska (choćby nepotyzm!), które budzą kontrowersje i dzielą społeczeństwo.
 
Konkludując – jestem przeciwny „3em słoikom”,  jako symbolowi smutnych czasów. Kariery po trupach, sukcesu za wszelką cenę, parciu na kasę bez względu na cokolwiek, braku zasad i zubożeniu ogólnemu. 

Znamienna jest nawet ilość rzeczonych słoików, nota bene pustych… Jak przystało na czasy – niepodzielna…


 
Tekst objęty prawami autorskimi. Jakiekolwiek publikacje - za zgoda autora. Kontakt: hubert@v8inside.pl

1 komentarz: