poniedziałek, 7 listopada 2016
Niepodległość intelektualna ma święto codziennie a owocuje spokojną przyszłością
Polacy, Węgrzy, Słowacy i Amerykanie. Co ich łączy? Na przykład chęć odgrodzenia się murem od problemu imigracji. Dosłownie i w przenośni. Węgrzy już takie ogrodzenie budują. Donald Trump zapowiada budowę wielkiego muru meksykańskiego (skoro mają go sfinansowac latynosi to chyba tak będzie się nazywał;) Skręt ku hermetyzacji granic w USA to nie taka prosta rzecz. Rozumiem, że łatwo powiedzieć i efektownie to brzmi w kampanii wyborczej, ale pozycja mocarstwa, światowego lidera oraz odpowiedzialnośc za własną politykę zagraniczną czydziałalność firm handlujących bronią mają zgoła odmienny ciężar gatunkowy niż efektowne hasła rzucane w blasku fleszy na wiecach wyborczych. Nie sądze by dało się od tego ot tak odciąć. "Pępowina odpowiedzialności" przyczunowo-skutkowej może być zbyt twarda - nawet dla takiego kowboja jak Trump. W Europie podobnie - państwom członkowskim trudno odciąć się od wspólnej odpowiedzialności.....za coś czego wspólnie nie planowano ani nie realizowano. Polityka szczelności i bezpieczeństwa granic UE poniosła fiasko. Imigranci ekonomiczni z Afryki szturmują granice Europy w poszukiwaniu standardów, które dotąd dane im było "podziwiać" w mediach. Uchodzcy z Syrii w poszukiwaniu spokoju, którego nie mogą zaznać w swoich domach, bo "ktoś" ich kraj upatrzył sobie jako obiekt destabilizacji istniejącego porządku. Kiedy byłem chłopcem pamiętam o bliskim wschodzie w kontekście wojny w Libanie i gorejącego Bejrutu. Dziśiaj jako ojciec oglądam zgliszcza Aleppo, tego samego, którego ziemia przyjęła - jako bohatera - Generała Józefa Bema. Wybitną postać polskiej walki o niepodległość, dowódcy w Powstaniu Listopadowym, uczestnika Wiosny Ludów, twórcy tureckiej artylerii - pochowanego w mieście, z którego przybywają dzisiaj Syryjczycy. Do czego zmierzam? W czasach gdy coraz groźniej wkoło, w ludziach budzi się niepokój a słowo "swój" nabiera bardziej hermetycznego, mniej kosmopolitycznego charakteru. Nie nalezy się dziwić skrętowi w prawo, skoro jazda liberalna lewym pasem doprowadziła do chaosu w takich krajach jak Austria, Niemcy, Francja czy Anglia - liderów naszej cywilizacji, których organa otwarcie deklarowały brak mozliwości wykonywania procedur bezpieczeństwa w związku z ilością napływającej ludności. Jeśli polityka szczelności granic UE była realizowana z takim samym "pietyzmem" jak embargo względem Rosji to czemu się dziwić ? Jeżeli jako ojciec czegoś dziecku zakazuje by za chwile przyzwolić - to dziecko wchodzi mi na głowę. A Putin nie jest dzieckiem. Z jednej strony ban a z drugiej zonk: Niemcy będą wspólnie budować kolejny rurociąg z pominięciem teryturium sojuszniczej Polski, Francuzi sprzedadzą im okręty wojenne a Niemcy znowu podwodne skutery dla rosyjskich komandosów.....ktoś naprawdę pomyślał, że obejdzie się bez konsekwencji? W dobie mediów społecznościowych? Chińskie władzę rocznie umieszczają w sieci poł miliona informacji - trollując kształtuja opinie i postawy. Dzisiaj nic nie pozostaje bez konsekwencji. My, Polacy powinniśmy być w tej materii mądrzejsi - nasza historia jest znakomitą nauką życia i współżycia (z sojusznikami i wzajemnego). Tymczasem w piątek Dzień Niepodległości. Oby w duchu narodowego święta, na które zwykli ludzie jak najbardziej zasługują. Oby w pokojowej atmosferze - oby biel i czerwień były tylko na sztandarach. Z jednej strony pojda bowiem Ci, którym bliska tradycja, z drugiej zaś Ci, którym bliższe podszepty potomków komunistycznych internacjonalistów, których marsz pod hasłami patriotycznymi jest tylez śmieszny co straszny. Równie neismaczny jest chyba tylko gest pozdrowienia narodowców. W mieście które spłynęło krwią Pawiaka, Szucha czy Powstania, w kraju niesłusznie obarczanym za obozy koncentracyjne ich salut jest absolutnie nie na miejscu. Nie burzy mnie że partia rządząca im dofinasuje udział - skoro wspólnie chadzają po prawej stronie to w pomaganiu sobie nie widzę nic zdrożengo. Bojówek wybijających szyby sklepów czy uprawiających rasistowską literature na murach - nie widzę, ale bardziej efektowne i z pożytkiem dla ogółu byłoby, gdyby zamiast pozdrawiać się TYM salutem - wszyscy (wkoło - najchętniej po obydwu stronach barykady ) puknęli się w czoło.
Niepodległość intelektualna ma święto codziennie a owocuje spokojną przyszłością
Polacy, Węgrzy, Słowacy i Amerykanie. Co ich łączy? Na przykład chęć odgrodzenia się murem od problemu imigracji. Dosłownie i w przenośni. Węgrzy już takie ogrodzenie budują. Donald Trump zapowiada budowę wielkiego muru meksykańskiego (skoro mają go sfinansowac latynosi to chyba tak będzie się nazywał;) Skręt ku hermetyzacji granic w USA to nie taka prosta rzecz. Rozumiem, że łatwo powiedzieć i efektownie to brzmi w kampanii wyborczej, ale pozycja mocarstwa, światowego lidera oraz odpowiedzialnośc za własną politykę zagraniczną czydziałalność firm handlujących bronią mają zgoła odmienny ciężar gatunkowy niż efektowne hasła rzucane w blasku fleszy na wiecach wyborczych. Nie sądze by dało się od tego ot tak odciąć. "Pępowina odpowiedzialności" przyczunowo-skutkowej może być zbyt twarda - nawet dla takiego kowboja jak Trump. W Europie podobnie - państwom członkowskim trudno odciąć się od wspólnej odpowiedzialności.....za coś czego wspólnie nie planowano ani nie realizowano. Polityka szczelności i bezpieczeństwa granic UE poniosła fiasko. Imigranci ekonomiczni z Afryki szturmują granice Europy w poszukiwaniu standardów, które dotąd dane im było "podziwiać" w mediach. Uchodzcy z Syrii w poszukiwaniu spokoju, którego nie mogą zaznać w swoich domach, bo "ktoś" ich kraj upatrzył sobie jako obiekt destabilizacji istniejącego porządku. Kiedy byłem chłopcem pamiętam o bliskim wschodzie w kontekście wojny w Libanie i gorejącego Damaszku. Dziśiaj jako ojciec oglądam zgliszcza Aleppo, tego samego, którego ziemia przyjęła - jako bohatera - Generała Józefa Bema. Wybitną postać polskiej walki o niepodległość, dowódcy w Powstaniu Listopadowym, uczestnika Wiosny Ludów, twórcy tureckiej artylerii - pochowanego w mieście, z którego przybywają dzisiaj Syryjczycy. Do czego zmierzam? W czasach gdy coraz groźniej wkoło, w ludziach budzi się niepokój a słowo "swój" nabiera bardziej hermetycznego, mniej kosmopolitycznego charakteru. Nie nalezy się dziwić skrętowi w prawo, skoro jazda liberalna lewym pasem doprowadziła do chaosu w takich krajach jak Austria, Niemcy, Francja czy Anglia - liderów naszej cywilizacji, których organa otwarcie deklarowały brak mozliwości wykonywania procedur bezpieczeństwa w związku z ilością napływającej ludności. Jeśli polityka szczelności granic UE była realizowana z takim samym "pietyzmem" jak embargo względem Rosji to czemu się dziwić ? Jeżeli jako ojciec czegoś dziecku zakazuje by za chwile przyzwolić - to dziecko wchodzi mi na głowę. A Putin nie jest dzieckiem. Z jednej strony ban a z drugiej zonk: Niemcy będą wspólnie budować kolejny rurociąg z pominięciem teryturium sojuszniczej Polski, Francuzi sprzedadzą im okręty wojenne a Niemcy znowu podwodne skutery dla rosyjskich komandosów.....ktoś naprawdę pomyślał, że obejdzie się bez konsekwencji? W dobie mediów społecznościowych? Chińskie władzę rocznie umieszczają w sieci poł miliona informacji - trollując kształtuja opinie i postawy. Dzisiaj nic nie pozostaje bez konsekwencji. My, Polacy powinniśmy być w tej materii mądrzejsi - nasza historia jest znakomitą nauką życia i współżycia (z sojusznikami i wzajemnego). Tymczasem w piątek Dzień Niepodległości. Oby w duchu narodowego święta, na które zwykli ludzie jak najbardziej zasługują. Oby w pokojowej atmosferze - oby biel i czerwień były tylko na sztandarach. Z jednej strony pojda bowiem Ci, którym bliska tradycja, z drugiej zaś Ci, którym bliższe podszepty potomków komunistycznych internacjonalistów, których marsz pod hasłami patriotycznymi jest tylez śmieszny co straszny. Równie neismaczny jest chyba tylko gest pozdrowienia narodowców. W mieście które spłynęło krwią Pawiaka, Szucha czy Powstania, w kraju niesłusznie obarczanym za obozy koncentracyjne ich salut jest absolutnie nie na miejscu. Nie burzy mnie że partia rządząca im dofinasuje udział - skoro wspólnie chadzają po prawej stronie to w pomaganiu sobie nie widzę nic zdrożengo. Bojówek wybijających szyby sklepów czy uprawiających rasistowską literature na murach - nie widzę, ale bardziej efektowne i z pożytkiem dla ogółu byłoby, gdyby zamiast pozdrawiać się TYM salutem - wszyscy (najchętniej wkoło ) puknęli się w czoło.
wtorek, 12 lipca 2016
International level 1.0 - czyli najlepsze Euro w historii polskiej piłki.
Z napisaniem tekstu
zaczekałem celowo do końca mistrzostw, żeby mieć odpowiednie spojrzenie
sportowe i dystans emocjonalny. Tytuł nieprzypadkowy, gdyż w słynnym określeniu
holenderskiego szkoleniowca upatruje dzisiejszej postawy biało-czerwonych. Nie
tylko dlatego, że Adam Nawałka był wówczas asystentem a kilku zawodników
dzisiejszej drużyny było wówczas w szerokiej kadrze (Pazdan, Piszczek,
Błaszczykowski, Fabiański), ale dlatego, że uważam, że podczas kadencji Leo
sformułowane zostały pewnego rodzaju podwaliny pod dzisiejszy sposób pracy
kadry oraz kadrowiczów. Ten słynny "international level" stał się pewnego rodzaju
motywacją oraz inspiracją – tak to widzę kibicowskim okiem.
Efekt jest taki, że po latach marazmu i zacofania na europejski czempionat
pojechała zupełnie inna reprezentacja polski. Bardzo europejska. Dotychczasowe
wielkie imprezy okazywały się zbyt wysokimi progami dla naszych piłkarzy. Mimo
przebytych kwalifikacji, i oczekiwań - gra na docelowej imprezie była szybsza,
intensywniejsza – na poziomie dla naszych nieosiągalnym.Wracaliśmy z poczuciem bycia reprezentacją z peryferii, zacofanej. Stąd utarła się definicja 3 meczy:
otwarcia, o wszystko i honor.
Na francuskiej ziemi zobaczyliśmy reprezentacje przygotowaną, przez
metodycznego trenera, którego inspiruje liga włoska. Było to widać w grze
defensywnej naszego zespołu. Już nie „obrona Częstochowy”, bramkarskie wyczyny,
pech przeciwnika czy „dzień konia” – nasi byli po prostu bezbłędnie
zaprogramowanym i taktycznie konsekwentnym monolitem. Mats Hummels – po
przegranym półfinale z Francją – wskazał na blok defensywny Polaków jako na
najlepszy z jakim przyszło się Niemcom zmierzyć na francuskim turnieju.
W eliminacjach nieznacznie ustąpiliśmy mistrzom świata i tak samo było na
etapie grupowych rozgrywek na Euro. Więcej – nasi zawodnicy pozwolili
niemieckiej armadzie na najmniej podczas całego turnieju (tylko trzy bramkowe
okazje). Glik zagrał na fenomenalnym poziomie, Pazdan dorobił się statusu
gwiazdy kreskówek oraz kilku pseudo – mnie najbardziej spodobał się absolutnie
adekwatny – Pazdannaro. Był bowiem bezwzględnie skuteczny jak włoski internacjonał i mistrz
świata – Cannavaro. Jędrzejczyk był tyleż samo zawzięty co zdeterminowany i
skuteczny. Aż po cichu żałowałem, że gra na tej pozycji „ad hoc” i stąd brak
pewnych automatyzmów w grze ofensywnej.
Również po cichu plułem sobie w brodę, że młodszy parę lat i o parę kontuzji
mniej – nie jest Piszczek.
Trzeba bowiem mieć świadomość ułomności tej kadry. Cieszyć się, być dumnym
– z wyniku, ze stylu, ale widzieć margines poprawy, bo to dostarczy nam jeszcze
więcej satysfakcji w przyszłości. Cóż bowiem, że Grzegorz Krychowiak wybrany
został przez jeden z prestiżowych periodyków do 11-stki turnieju, cóż, że
zamienił etatowego zwycięzce pucharu UEFA na etatowego uczestnika Ligi Mistrzów
– co spowoduje jego dalszy rozwój (tym bardziej, że pod batutą swojego
ulubionego trenera, który ściągnął go do PSG) – skoro, w środku pola biało
czerwonych jest największy kłopot. Brakuje nam ofensywnego pomocnika, który
swobodnie operowałby piłką w okolicy ¾ boiska: wykorzystywał potencjał
Krychowiaka, uruchamiał skrzydła bądź prostopadłym podaniem stwarzał sytuacje
napastnikom. Z kimś pokroju Ś.P Kazimierza Deyny na tych mistrzostwach naprawdę
moglibyśmy mierzyć w finał, a i z Ryszardem Stańkiem (forma z IO Barcelona)
również takie oczekiwania nie byłyby na wyrost. To podstawowe zadanie dla
selekcjonera Nawałki na nadchodzące eliminacje mistrzostw świata. Utrzymać ten
poziom gry i zrobić krok naprzód poprzez skuteczne wprowadzenie ofensywnego
pomocnika. Czy będzie to Piotr Zieliński czy Rafał Wolski albo Karol Linetty a może Bartosz Kapustka – nie wiem. Trener
będzie wiedział lepiej. Najwięcej zależy od codziennego rozwoju zawodników w klubach.To samo dotyczy Arka Milika – nie kamieniujmy chłopaka
ale i nie zagłaskujmy. Jedna z czołowych europejskich gazet napisała, że na
Euro bardziej wyróżnił się znakomitymi sytuacjami, których nie wykorzystał niż
strzelonymi golami ( i wiele prawdy w tym jest).
Odpadliśmy z turnieju nie przegrywając meczu. Byliśmy niepokonani przez
pięć pełnowymiarowych spotkań i dwie dogrywki. Nasza gra mogła się podobać i
budziła obawy rywali. Osobiście, żal mi troszkę braku podjęcia odrobiny ryzyka
i szaleństwa (którą przecież cechowała się nasza gra ofensywna) w meczu z
Portugalią. Można było wstawić Artura Boruca na karne – dać mu szanse i
podziękować za piękna reprezentacyjną karierę. Następna impreza już raczej nie
dla niego – będzie miał 38lat (wprawdzie tyle, co Gigi Buffon we Francji, ale chyba nie
prowadził się jak on a i konkurencja w narodowej bramce nie będzie malała;) Odpadliśmy w
karnych z drużyną, która swoje pierwsze 90 minut wygrała dopiero w półfinale z
Walią. Żal? Oczywiście, ale naprawdę niewielki. Żal szansy, żal okoliczności: turniejowa drabinka, zawodnicy, działacze – wreszcie ekipa bez skandali, zjednoczona, zakolegowana,
skuteczna, komunikatywna (kolosalny postęp w porównaniu do bełkotu Lato czy
Smudy). Koleżeństwo, determinacja i poświecenie – te trzy cechy przypisałbym tej
kadrze, patrząc na nią z boku. Jak bardzo budującym obrazkiem był Grosicki
krzyczący do Milika „Aro, Speed!(w meczu inauguracyjnym) ....Dla mnie jej absolutnym bohaterem był RL9 –
jego, pełna ofiarności gra dla drużyny powodowała naszą taktyczną niezłomność. W podobnym tonie
mogę wypowiedzieć się o Kubie, choć on robił swoje a Lewandowski był wszędzie,
tylko nie tam, gdzie powinna i lubi być „9tka”. Za zjawiskowe uważam jego
poświęcenie dla wyniku kadry. Wypominanie mu braku skuteczności jest absolutnie nie na
miejscu i świadczy o braku znajomości tematu, albo szukaniu dziury w całym. Odnieśliśmy pełnowymiarowy
sukces, jeśli mierzyć postęp gry i wizerunku reprezentacji. To dla nas
niespotykane.Obyśmy potrafili się z tym należycie obejść i wykorzystać. Życzyłbym sobie i nam wszystkim, abyśmy na tym poziomie zatknęli
proporzec i nigdy już poniżej nie schodzili. Tysiące orlików i masa szkółek piłkarskich
zrobi resztę. Trzeba będzie tylko wybierać – a będzie z czego bo po
opustoszałych podwórkach znowu zaczęli biegać chłopcy w biało czerwonych
trykotach. To jest wartość nadrzędna.
Jest jeszcze jedna, dla której naprawdę żałuję, że turniej skończył się dla
nas na meczu z Portugalią. Te trzy tygodnie pozytywnych wrażeń, ogólnonarodowe
wyczekiwanie na każdy kolejny mecz – wspólne kibicowanie, analizy i cała
otoczka. Tak, te kilka tygodni piłkarskich emocji – mam wrażenie zrobiły bardzo
wiele dobrego dla zjednoczenia Polaków. Więcej niż......(ach,szkoda gadać) Jak wspaniałe są internet i media społecznościowe
bez polityki…..POLSKA GOLA!
środa, 1 czerwca 2016
Touch down, czyli Futbol Amerykański w Warszawie.
Futbol amerykański to dyscyplina sportu, która powoli zyskuje zasłużone
miano nowej siły na krajowej arenie sportowej. Przygoda Polaków z futbolem
amerykańskim zaczęła się w 1999 roku, kiedy grupa zapaleńców związanych z
warszawskim L.O im. Joachima Lelewela – założyła drużynę Warsaw Eagles –
pierwszą drużynę futbolu amerykańskiego w Polsce.
Wiele upłynęło wody w Wiśle od tamtych czasów, dyscyplina ewoluowała,
zapaleńców przybywało – dzisiaj sport ten ma status półzawodowego. W PLFA
zrzeszonych jest blisko 5000 zawodników, grających w kilku klasach
rozgrywkowych: TOPLiga, I liga, II liga, liga „ósemek” oraz rozgrywki juniorów.
Niedawno odbył się również pierwszy mecz drużyn kobiecych.
Warto przyjrzeć się temu ciekawemu zjawisku w kraju zdominowanym przez uprawiających
i kibicujących piłce nożnej, siatkówce, szczypiorniakowi czy koszykówce oraz
żużlowi. Futbol amerykański jest dla Polaków dyscypliną poniekąd obcą
kulturowo. Pierwszy mecz tej dyscypliny rozegrano w USA w 1869 roku. Co zatem
spowodowało jej tak skuteczne zaszczepienie i szybki rozwój na rodzimym
gruncie? Przyczyn upatrywałbym w kilku elementach: otwarcie granic i
poszerzenie świadomości grupy docelowej, inspiracja najbardziej amerykańskim
sportem, oddanie dla jego uczciwych zasad, uwielbienie i fascynacja jego
twardością, szybkością, kontaktowością, atletycznością oraz sugestywnym
wizerunkiem futbolisty.
Kaski, ochraniacze, zespołowość, współpraca kolektywu – to musi robić
wrażenie. Być może w tej fascynacji jest też coś z podziwu dla „amerykańskiego
snu”. Niedoścignionymi wzorcami dla naszych graczy są bowiem rozgrywki
akademickiej ligi NCAA – kolebki dyscypliny. Marzeniem marketingowców zaś
pozostaje NFL – najdroższa liga świata. W żadnej innej kontrakty gwiazd nie
osiągają takich pułapów.
Finał NFL – Super Bowl – to szczytowe osiągnięcie sportowego marketingu,
rozrywki. Najdroższe reklamy, największe gwiazdy estrady występujące w
przerwach. Wszystko „naj”. W najlepszym amerykańskim stylu. Widowisko sportowe
i przygotowanie atletyczne zawodników zapiera zaś dech w piersiach i robi
wrażenie na największych sceptykach.
Dalekie podania wrzecionowatej piłki przyjmowane jakby od niechcenia (lub w
całkiem karkołomnych okolicznościach) na pełnej prędkości, taktyczno-techniczna
maestria rozgrywających czy bezkompromisowe starcia w pełno kontaktowej formule.
To elementy gry na których łatwo zbudować rzesze wielbicieli. Polacy są i
sprytni, i waleczni i twardzi – zasadniczo nie powinniśmy więc dziwić się
rozwojowi tej dyscypliny w naszym kraju.
Mimo to, polska rzeczywistość jest zgoła odmienna, choć należy zauważyć, że
rozgrywki PLFA miały okazje pokazać swój „wielko-amerykański sznyt”. W latach
2012 i 2013 finał ligi odbywał się bowiem na Stadionie Narodowym – każdorazowo
przy ponad 20-tysięcznej publiczności.
Tym samym udowodniono potencjał dyscypliny, której codzienność jest
mniej kolorowa. Areną rywalizacji czołowych
drużyn są główne miasta: Warszawa, Wrocław, Gdynia, Poznań, Szczecin,
Białystok. Niższe klasy rozgrywkowe obejmują wszystkie główne miasta na terenie
całej Polski. Drużyny rozgrywają jednak mecze na pomniejszych boiskach,
ponieważ w ferworze budowy obiektów typu OSiR/Orlik czy coraz liczniejszych
stadionów piłkarskich z wielotysięcznymi widowniami – zapomniano o obiektach
pośrednich, które mogłyby być bazą rozwojową dla takich dyscyplin jak futbol
amerykański czy rugby. Brak takich obiektów to: mniej publiczności, gorsze warunki dla ekspozycji brandingu sponsorskiego,
realizacji efektownych transmisji telewizyjnych – czyli dopływu pieniędzy tak
istotnych dla rozwoju dyscypliny. Tym bardziej należy zauważyć i docenić
przedsiębiorczość, wizję, kreatywność, poświęcenie tych wszystkich, którzy z
uporem godnym przedstawiciela tej twardej dyscypliny dla zdyscyplinowanych,
myślących ludzi – od kilkunastu lat powodują, że futbol amerykański w Polsce
jest w ciągłym rozwoju. Zawodnicy, działacze, nieliczni sponsorzy oraz kibice.
Duże wyrazy uznania i poparcia za krzewienie czegoś nowego, efektownego, na
przekór tradycjom i masowym gustom. Kim są zawodnicy uprawiający tę dyscyplinę?
Większość to studenci bądź absolwenci
wyższych uczelni. I taka też publiczność przyciągają. Dojrzałą, świadomą,
spokojną. Ludzie powyżej 30-stki z rodzinami. Najlepsza grupa docelowa dla
wszelkich sponsorów. Wyewoluowała również grupa zawodowców. Kadra zespołu
futbolowego to blisko 50 osób. Każda z liczących się drużyn ma co najmniej kilku
asów na zawodowych kontraktach. Warsaw Eagles byli pierwszą polską drużyną,
która zakontraktowała zawodników amerykańskich. W bieżącym sezonie 2016 – ma
ich w składzie czterech: Andre Whyte zyskał również status celebryty dzięki
udziałowi w popularnym Top Model, Cody Smith, Greg Watson i Charles McCrea. W
każdym z zespołów zawodnicy zza oceanu to wzór i siła napędowa. Przybyli do
Europy po karierach w NCAA i stanowią niedościgniony wzór technicznej
perfekcji, siły, oraz motoryki i przeglądu gry właściwych dla twórców i
mistrzów tej dyscypliny. Oddajmy jednak i co należne zawodnikom krajowym, bez
których dyscyplina by nie istniała. Antoni Omondi, Konrad Paszkiewicz, Daniel
Tarnawski czy Michał Śpiczko (ten ostatni jest mistrzem Kabbadi – dyscypliny
popularnej w Azji, jego finał w występie rozgrywek ligowych oglądało w Indiach
blisko …350milionów telewidzów! ;))) to najbardziej rozpoznawalni gracze
warszawskich orłów i reprezentanci kraju.
Warszawa jest głównym ośrodkiem FA w Polsce. Chętni do spróbowania
swoich sił mogą zainteresować się rekrutacją do takich drużyn jak Top ligowe:
Eagles czy Sharks lub pierwszoligowi Dukes lub Crusaders.
Zachęcamy i zapraszamy jednocześnie na 2 czerwcowe mecze ligowe drużyny
Warsaw Eagles, które odbędą się na obiekcie OSiR Bemowo w dniach 4 i 18. Emocji
i widowiskowej gry z pewnością nie zabraknie. Dodatkowo atrakcje dla
najmłodszych, konkursy z nagrodami i ciekawa oferta gastronomiczna. Obydwa
mecze na Obrońców Tobruku 11 (OSiR Bemowo).Kick off godz 12.30. Do zobaczenia!
Tekst: Hubert Borucki Foto: Marcin Fijałkowski - wszelkie prawa zastrzeżone.
Tekst: Hubert Borucki Foto: Marcin Fijałkowski - wszelkie prawa zastrzeżone.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)

