Z napisaniem tekstu
zaczekałem celowo do końca mistrzostw, żeby mieć odpowiednie spojrzenie
sportowe i dystans emocjonalny. Tytuł nieprzypadkowy, gdyż w słynnym określeniu
holenderskiego szkoleniowca upatruje dzisiejszej postawy biało-czerwonych. Nie
tylko dlatego, że Adam Nawałka był wówczas asystentem a kilku zawodników
dzisiejszej drużyny było wówczas w szerokiej kadrze (Pazdan, Piszczek,
Błaszczykowski, Fabiański), ale dlatego, że uważam, że podczas kadencji Leo
sformułowane zostały pewnego rodzaju podwaliny pod dzisiejszy sposób pracy
kadry oraz kadrowiczów. Ten słynny "international level" stał się pewnego rodzaju
motywacją oraz inspiracją – tak to widzę kibicowskim okiem.
Efekt jest taki, że po latach marazmu i zacofania na europejski czempionat
pojechała zupełnie inna reprezentacja polski. Bardzo europejska. Dotychczasowe
wielkie imprezy okazywały się zbyt wysokimi progami dla naszych piłkarzy. Mimo
przebytych kwalifikacji, i oczekiwań - gra na docelowej imprezie była szybsza,
intensywniejsza – na poziomie dla naszych nieosiągalnym.Wracaliśmy z poczuciem bycia reprezentacją z peryferii, zacofanej. Stąd utarła się definicja 3 meczy:
otwarcia, o wszystko i honor.
Na francuskiej ziemi zobaczyliśmy reprezentacje przygotowaną, przez
metodycznego trenera, którego inspiruje liga włoska. Było to widać w grze
defensywnej naszego zespołu. Już nie „obrona Częstochowy”, bramkarskie wyczyny,
pech przeciwnika czy „dzień konia” – nasi byli po prostu bezbłędnie
zaprogramowanym i taktycznie konsekwentnym monolitem. Mats Hummels – po
przegranym półfinale z Francją – wskazał na blok defensywny Polaków jako na
najlepszy z jakim przyszło się Niemcom zmierzyć na francuskim turnieju.
W eliminacjach nieznacznie ustąpiliśmy mistrzom świata i tak samo było na
etapie grupowych rozgrywek na Euro. Więcej – nasi zawodnicy pozwolili
niemieckiej armadzie na najmniej podczas całego turnieju (tylko trzy bramkowe
okazje). Glik zagrał na fenomenalnym poziomie, Pazdan dorobił się statusu
gwiazdy kreskówek oraz kilku pseudo – mnie najbardziej spodobał się absolutnie
adekwatny – Pazdannaro. Był bowiem bezwzględnie skuteczny jak włoski internacjonał i mistrz
świata – Cannavaro. Jędrzejczyk był tyleż samo zawzięty co zdeterminowany i
skuteczny. Aż po cichu żałowałem, że gra na tej pozycji „ad hoc” i stąd brak
pewnych automatyzmów w grze ofensywnej.
Również po cichu plułem sobie w brodę, że młodszy parę lat i o parę kontuzji
mniej – nie jest Piszczek.
Trzeba bowiem mieć świadomość ułomności tej kadry. Cieszyć się, być dumnym
– z wyniku, ze stylu, ale widzieć margines poprawy, bo to dostarczy nam jeszcze
więcej satysfakcji w przyszłości. Cóż bowiem, że Grzegorz Krychowiak wybrany
został przez jeden z prestiżowych periodyków do 11-stki turnieju, cóż, że
zamienił etatowego zwycięzce pucharu UEFA na etatowego uczestnika Ligi Mistrzów
– co spowoduje jego dalszy rozwój (tym bardziej, że pod batutą swojego
ulubionego trenera, który ściągnął go do PSG) – skoro, w środku pola biało
czerwonych jest największy kłopot. Brakuje nam ofensywnego pomocnika, który
swobodnie operowałby piłką w okolicy ¾ boiska: wykorzystywał potencjał
Krychowiaka, uruchamiał skrzydła bądź prostopadłym podaniem stwarzał sytuacje
napastnikom. Z kimś pokroju Ś.P Kazimierza Deyny na tych mistrzostwach naprawdę
moglibyśmy mierzyć w finał, a i z Ryszardem Stańkiem (forma z IO Barcelona)
również takie oczekiwania nie byłyby na wyrost. To podstawowe zadanie dla
selekcjonera Nawałki na nadchodzące eliminacje mistrzostw świata. Utrzymać ten
poziom gry i zrobić krok naprzód poprzez skuteczne wprowadzenie ofensywnego
pomocnika. Czy będzie to Piotr Zieliński czy Rafał Wolski albo Karol Linetty a może Bartosz Kapustka – nie wiem. Trener
będzie wiedział lepiej. Najwięcej zależy od codziennego rozwoju zawodników w klubach.To samo dotyczy Arka Milika – nie kamieniujmy chłopaka
ale i nie zagłaskujmy. Jedna z czołowych europejskich gazet napisała, że na
Euro bardziej wyróżnił się znakomitymi sytuacjami, których nie wykorzystał niż
strzelonymi golami ( i wiele prawdy w tym jest).
Odpadliśmy z turnieju nie przegrywając meczu. Byliśmy niepokonani przez
pięć pełnowymiarowych spotkań i dwie dogrywki. Nasza gra mogła się podobać i
budziła obawy rywali. Osobiście, żal mi troszkę braku podjęcia odrobiny ryzyka
i szaleństwa (którą przecież cechowała się nasza gra ofensywna) w meczu z
Portugalią. Można było wstawić Artura Boruca na karne – dać mu szanse i
podziękować za piękna reprezentacyjną karierę. Następna impreza już raczej nie
dla niego – będzie miał 38lat (wprawdzie tyle, co Gigi Buffon we Francji, ale chyba nie
prowadził się jak on a i konkurencja w narodowej bramce nie będzie malała;) Odpadliśmy w
karnych z drużyną, która swoje pierwsze 90 minut wygrała dopiero w półfinale z
Walią. Żal? Oczywiście, ale naprawdę niewielki. Żal szansy, żal okoliczności: turniejowa drabinka, zawodnicy, działacze – wreszcie ekipa bez skandali, zjednoczona, zakolegowana,
skuteczna, komunikatywna (kolosalny postęp w porównaniu do bełkotu Lato czy
Smudy). Koleżeństwo, determinacja i poświecenie – te trzy cechy przypisałbym tej
kadrze, patrząc na nią z boku. Jak bardzo budującym obrazkiem był Grosicki
krzyczący do Milika „Aro, Speed!(w meczu inauguracyjnym) ....Dla mnie jej absolutnym bohaterem był RL9 –
jego, pełna ofiarności gra dla drużyny powodowała naszą taktyczną niezłomność. W podobnym tonie
mogę wypowiedzieć się o Kubie, choć on robił swoje a Lewandowski był wszędzie,
tylko nie tam, gdzie powinna i lubi być „9tka”. Za zjawiskowe uważam jego
poświęcenie dla wyniku kadry. Wypominanie mu braku skuteczności jest absolutnie nie na
miejscu i świadczy o braku znajomości tematu, albo szukaniu dziury w całym. Odnieśliśmy pełnowymiarowy
sukces, jeśli mierzyć postęp gry i wizerunku reprezentacji. To dla nas
niespotykane.Obyśmy potrafili się z tym należycie obejść i wykorzystać. Życzyłbym sobie i nam wszystkim, abyśmy na tym poziomie zatknęli
proporzec i nigdy już poniżej nie schodzili. Tysiące orlików i masa szkółek piłkarskich
zrobi resztę. Trzeba będzie tylko wybierać – a będzie z czego bo po
opustoszałych podwórkach znowu zaczęli biegać chłopcy w biało czerwonych
trykotach. To jest wartość nadrzędna.
Jest jeszcze jedna, dla której naprawdę żałuję, że turniej skończył się dla
nas na meczu z Portugalią. Te trzy tygodnie pozytywnych wrażeń, ogólnonarodowe
wyczekiwanie na każdy kolejny mecz – wspólne kibicowanie, analizy i cała
otoczka. Tak, te kilka tygodni piłkarskich emocji – mam wrażenie zrobiły bardzo
wiele dobrego dla zjednoczenia Polaków. Więcej niż......(ach,szkoda gadać) Jak wspaniałe są internet i media społecznościowe
bez polityki…..POLSKA GOLA!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz