środa, 21 października 2009

"Polska walka stulecia" już w sobote

W sobote, w Łodzi dojdzie - najprawdopodobniej - do mordobicia stulecia. Staną naprzeciw siebie Andrew Golota i Tomasz Adamek. Atmosfera podgrzewana jest bardzo umiejętnie, nie powiem w iście amerykańskim stylu. Andrzej, warszawiak z Chicago jest bardziej obyty( i obity też) jeśli chodzi o pojedynki w wadze ciężkiej. Był "wielką nadzieją białych" w czasach gdy waga ciężka obfitowała w talenty, miał okazje (s)potykać się z tuzami ringu: Lewis, Tyson, Brewster, Ruiz, Grant, Bowe...w większości były to spotkania krótkie, ale - umówmy sie - większość mieszkańców globu nie chciałaby dłużej przebywać w ringu z którymś z wymienionych. Dzisiaj Anrzejek tryska dowcipem oraz imponuje formą - między innymi dzięki temu, że wiedział kiedy przerwać - to jednak boks zawodowy i waga ciężka. Lista kontuzji AG frapuje niejednego lekarza zapewne. Dzisiaj Gołota ma szanse - w pełni świadomie - zdyskontować popularność najlepszego polskiego boxera minionych 15 lat. Góral z Gilowic, Tomasz Adamek, podchodzi do tematu "po chrześcijańsku", troche beznamiętnie - on po prostu w ten sposób zarabia na życie, ma szanse zastąpić Gołote w sercach kibiców (a najlepiej zrobić to pokunjąc go) oraz przekonać sie czy jest już na tyle silny i odporny by poważnie myśleć o podboju kategorii wagowej, w której rządzą bracia Kliczko a reszta pretendentów ze strachem spogląda na Czagajewa lub Wałujewa. Swoją drogą odważny i ambitny facet ten Adamek, tak od razu na głęboką wodę...złapał pare kilo, potrenował siłe ciosu, utrzymał szybkość - charakter już ma - i jazda! Najpierw Gołota potem reszta. Ostroznie!Gołota mimo iż nie młodzieniaszek ale boksować potrafi, cios ma, a Adamka chyba nie potraktuje w kategoriach Tyson czy Lewis (zresztą krajan krajanowi krzywdy chyba nie zrobi) więc może zrobić sie rzeczone mordobicie - cóż, zobaczymy i świat zobaczy jak to Polacy dwaj skoczą sobie do gardeł.

Jedno jest pewne - obydwu Panów chętnie namówiłbym - pro publico bono - na złożenie wizyty w siedzibie PZPN...krótka rozmowa motywacyjno-wychowawcza powinna odnieść skutki. Zastanawiam się ile można sie kompromitować i czy UEFA, nie ma dość, że ich lokalni przedstawiciele to aż takie prymitywy? Wypłynął wczoraj mój faworyt - Kozminski senior. Skrupulatnie wyłuszczył, że zatrudnienie Beenhakkera, miało na celu odwrócenie uwagi od korupcji i innych wstydliwych niedociągnięć.Nie było spowodowane fachowością Holendra bo "warsztat miał 3ligowy"...tiaaa. Stąd pewnie obserwacje naszych dziennikarzy na Euro 2008 - piłkarze holenderscy mieli takie same treningi jak nasi, tyle, że wykonywali ćwiczenia 3 razy szybciej(...)Odciąć ich wszystkich od mediów, od mediów odcięci stracą sponsorów i wtedy zaczniemy wszystko od nowa. Jeśli nie, to wizyta Gołoty i Adamka powinna - dosłownie - "wybić z głowy" wrodzoną tendencje do krętactwa i oszustwa.

sobota, 17 października 2009

W kinie byłem - Galerianki widziałem.

Dobry film, całkiem mocny. Nadspodziewanie dobrze zagrany, świetnie sfotografowany - bardzo dobra muza (o.s.t.r - respect!). Pobudza do refleksji i obejrzenia się wkoło. Tym, którzy mają dzieci, dorastające córki zwłaszcza, radze się im przyjrzeć, zbliżyć, tłumaczyć. Tytułowe Galerianki to takie "Galerniczki konsumpcji i świata pozorów". Właściwie ten sam mechanizm, który powoduje dramaty tych młodych dziewcząt(nie będe streszczał - warto obejrzeć) jest mechanizmem, który powoduje "wyścig szczurów" czy typowo polskie polskie "postaw sie a zastaw sie". To oczywiście moje interpretacje, ale - do wspomnianych rodziców młodych dziewcząt (zwłaszcza, choć nie tylko, bo świat wariuje przez nas wszystkich): tłumaczcie córkom(synom zresztą też), że najnowsza komórka czy ostatni krzyk mody to nie są wartości, dla których warto drastycznie zmieniać naturalną kolej rzeczy ( i stopniowego odkrywania i poznawania siebie samego oraz zycia), to są wartości komercyjne, krótkotrwałe, nic sie na nich zbudować nie da. Bezwiedne poddawanie sie konsumpcji fabrykuje tępe, aroganckie twory(j to mam więc ja rządze!) - bo na pewno nie rozumnych, wrażliwych i niezaleznych ludzi. Od dłuższego czasu zauważam, że świat, społeczeństwo (albo jakiś tajemniczy "ktoś") wymyślili sobie , że trzeba wszystko nazwać, usankcjonować istnienie("pass par tout" staje sie wszechobecna "tolerancja") po to by...sprzedać-kupić (bez zenady). 10 lat temu nie było tylu komórek a świat (w każdym wymiarze) sie kręcił. "Galernictwo konsumpcji" rozprzestrzenia sie w strasznym tempie - watch out!

czwartek, 15 października 2009

Euro 2008 polemika z sieci z red.Cezarym Kowalskim(ach ta piłka!) sorka za literówki

Leo Beenhakker wymienił swoich współpracowników. Chcąc nie chcąc wskazał tym samym winnych naszej klęski podczas mistrzostw Europy. I niewiele zmienią tu jego słowa, że całą odpowiedzialność bierze na siebie.
Postępowanie Don Leo wskazuje, że w jego mniemaniu to Dziekanowski, Kaczmarek i Nawałka nawalili na całej linii podczas EURO.
Biorąc jednak pod uwagę, że właśnie ci polscy trenerzy podczas austriackiego turnieju zostali odstawieni na boczny tor, pozbawieni jakiejkolwiek mocy decyzyjnej, a selekcjoner konsultował się jedynie ze swoimi rodakami, to taka interpretacja nie trzyma się kupy. Rodzi się pytanie: co mieli sknocić? Rozgrzewki przed meczami? Źle ustawić słupki podczas treningów? Bo tak naprawdę ich rola do tego się ograniczała. Dlatego mimo ogromnego szczęścia jakie spotkało Rafała Ulatowskiego, czyli pracy u boku Beenhakkera, przesadą byłoby w jego przypadku popadanie w stany euforyczne. To wcale nie musi oznaczać prostej drogi do dalszej kariery, zawsze może się okazać, że to on zawinił... A co będzie jeśli Beenhakkerowi - odpukać - nie powiedzie się w pierwszych meczach eliminacyjnych? Opozycja w PZPN będzie miała satysfakcję i okazję, aby rzucić się wreszcie Holendrowi do gardła. Jego dni, podobnie jak współpracowników, będą policzone. Holendrzy wyjadą i dadzą sobie radę, a Ulatowski zostanie w Polsce ze stemplem człowieka Beenhakkera. Czy w takiej sytuacji PZPN powierzy prowadzenie reprezentacji właśnie jemu? Pytanie wydaje się czysto retoryczne. Tym bardziej, że - z całym szacunkiem dla Ulatowskiego - o jego nominacji z pewnością nie zdecydowały sukcesy zawodowe, bo takich na razie nie ma (nie licząc mistrzostwa Polski z Zagłębiem Lubin zdobytego w roli asystenta Michniewicza). Prawda o tym wyborze jest groteskowa. Zdecydowała znajomość języka angielskiego. Wbrew pozorom znalezienie obecnie w Polsce młodego trenera, który sprawnie włada tą mową oraz ma w miarę rozpoznawalne nazwisko i jakieś sukcesy za sobą, nie jest łatwe. Albo nawet więcej - to niemożliwe. Mamy całą grupę młodych, zdolnych trenerów, ale każdemu z nich czegoś brakuje. A to nie znają języka, a to nie mają licencji, a to nie skończyli odpowiedniej szkoły. Ulatowski też nie jest idealny. Pozostaje jednak wiara w Beenhakkera. Być może jego ambicja została na tyle podrażniona, że zrobi wszystko, aby pociągnąć Ulatowskiego w górę i udowodni atakującym go starszym trenerom, że potrafi wychować swojego następcę. Tym zawsze powinni się móc pochwalić mistrzowie w swoich zawodach. A Beenhakkera wciąż przecież za takiego uważamy.
Cezary Kowalski

Szanowny Redaktorze, zna pan "murzynską teorie"?
10.07.2008 01:34

Wydaje mi się Pan jednym z najmniej "oszołomionych" więc z mojej strony: - moim zdaniem asystenci polecieli(jeśli polecieli) bo nie powiedzieli leo, ze część reprezentantów to "dorobieni minimaliści", którzy w eliminacjach będa gryzc trawę bo to daje im szanse lapac sie do klubowych 16tek...leo może nie wiedział, ze niektórzy reprezentanci to "mierni uczniowie", którzy po ligach nie potrafia z siebie wykrzesac minimum ambicji. gdyby wiedzial co w trawie piszczy moze zaaplikowalby inny trening - czy najdobitniej o bagnie w jakim pracuje beenhakker nie świadczy fakt, ze - jak pan pisze - każdemu z młodych trenerów czegoś brakuje(a to licencji a to znajomości języka) - czy panu jako osobie inteligentnej i spostrzegawczej nie przeszkadza poziom osob obracajacych sie w kręgach pzpn/kadra/wydzial szkolenia? czy tak samo może draznic to beenhakkera?czy może zewsząd wyczuwać prymitywny podstęp? - engel, apostel, wojcik, strejlau, janas...pamieta pan potencjal ich druzyn i afery, niesmak oraz styl porazek tamtych zespolow? - czy nie sądzi pan ze trenerem dawno byłby kasperczak gdyby nie fakt, ze u nas jest gorzej niż "u murzynow"? - czy naprawde wierzy pan, ze brożek z wichniarkiem naładowaliby po 2 bramki niemcom a zienczuk i majewski rozmontowali chorwatów? nasi pilkarze - na przestzreni calej swojej kariery: nie trenowali dość dobrze ani wystarczajaco dlugo a i meczy rozegrali 1/3(góra) mniej niż rywale...mimo to są wciąż zmęczeni, przemęczeni, podłamani, nieskoncentrowani...(czyż nie jak najleniwsi z murzynów?) mistrzowie polskiej ligi, królowie malych lub srednich(rzadko dużych ) aglomeracji: pileczka, podlansowana żoneczka, furka, skórka i komórka, kadra i reklamka - a wynik sportowy? po co? on juz ma co chciał... no murzyny normalnie - ostatni fajny murzyn mial xywe "bello di notte" - tylko on ma prawo krytykować bo liznął konkretnie dużej piłki a specjalnie sie jakoś nie czepia (on wie kim są zawodnicy...)hajto, kozminski(tata czy syn?), brzeczek, iwan, kowalczyk, swierczewski - niech nie opowiadaja "jak to oni kiedys" - bo my kibice doskonale pamietamy. kto na ich "krytyce" ma cos do zyskania? leo(cos sobie uzmyslowi twórczego?), czy ci uwiklani w ukladziki pilkarzyki(i ich zausznicy - kozminski senior w szczegolnosci)? bądzmy realistami i nie forujmy/lansujmy/promujmy miernoty.... i - tu do wszystkich dziennikarzy i uczciwych ludzi - nie atakujcie tego co dobre(leo) bo robicie dobrze tym, ktorzy od lat drenuja polska pilke ze środkow których potrzebuje na rozwój, tym, którzy powodują ze liga staje sie parodią, przez nich szkolenie leży a wartość polskich piłkarzy na rynku transferowym jest żadna i takież nimi zainteresowanie... nawet murzyni maja fajniej
juz mniej o murzynach ale koncze z tematem
10.07.2008 01:51
czy tak trudno uwierzyc ze nasz holender "jorgnąl się" o co w tym wszystkim chodzi i uparl sie "pozamiatac"? czy facet ktory prowadzil real, holandie, feyenoord i tych murzynow na MS(z calym szacunkiem ale obecnie nie pamietam czy to togo czy tobago) robi to tylko dla kasy?bzdety!poziom pieniedzy jest u niego adekwatny do standardow profesjonalizmu. naszemu"selecao" tez bysmy tyle zaplacili - ale za co? za chlanie i wysylanie na konferencje prasowe sowy roberta - kucharza. może za "kielbasy w gore" i najbardziej rozpitą kadre Wójcika Janusza supermotywatora? a moze za "futbol na tak"(w ksiegarniach przed mundialejros??!!) ew. za nowatorski styl gry "na tate" z koreą ? czy za "sól futbolu" który to zdobyl w hiszpanii medal samograjem(potem juz takich klawych wynikow nie mial) ale dzisiaj chelpi sie ciekawym wykladem na sympozjum w splicie - gitarka tylko, że 25lat temu (futbol i realia jakos wyewluowaly - choć może nie w sląskim ozpn...)apostel- a - kto? czy strejlau ?na twarzy którego wyryte są wszystkie bolączki polskiej pilki... czy tak trudno zdac sobie sprawe, ze zaden trener zagraniczny nie podejmie sie tu roboty? lippi?capello?mourinho? jakiś niemiec(????) jak by oni zobaczyli, kto, co i jak tu w polandzie to by stwierdzili, że to jakaś prowokacja mająca na celu upupienie ich, albo , ze to jakiś tv joke typu "mamy cie"...że nie wspome ze kosztuja min. 5 razy tyle co leo - jakież drzwi musiałby im wskazać "don lato"??? a nasi mlodzi są za mlodzi - skorza, urban - nie do końca wiadomo czy oni i kto jeszcze - bo co oni maja w dorobku (znajomosc jezyka, standardow czy ciekawy sezon z ...groclinem?) czy wzorem nie powinien byc fakt, ze putin wywalil caly zwiazek żeby hiddink mial warunki do pracy???!!!rzad turecki umorzyl klubom zadłuzenia podatkowe czyniąc je gotowymi do rozwoju, który zaowocował dzisiejszą prosperity???!!! a u nas non stop lody i popelina....

dopo la sconfitta in champions - pensierino interista/primavera 2009

certo che essere interisti e un esperienza di quelle...io lo sono dal 79....e cosi' come vedo la situazione oggi, mi pare sempre di piu' che la situazione sia dovuta alla mancanza di carattere. Tutti questi giocatori "fieri" di rappresentare l'inter: ville sul lago di como, donne del mondo dello spettacolo, il presidente piu figo di tutti i presidenti possibili, la maglia piu bella di tutte...e loro non fanno un minimo di sforzo per essere allo stesso livello. Il Mou che sta imparando un po il calcio italiano(e la sua retroscena - guarda sopra) non fa magari ancora le scelte giuste - non e’ poi facile considerando quanti "campioni" desiderosi di giocare ha in rosa...speriamo tutti si rendano conto della responsabilita' che porta il portare la maglia neroazzurra, altrimenti le sfide di febbraio con il Manchester(quello si che e’ uno squadrone) e la difesa dello scudetto(con possibilita' di agganciare il Milan nell’albo d’oro ) saranno traguardi irragiungibili - come tutti quelli ai quali siamo stati costretti a rinunciare (ed abituarsene) in tutti questi anni.
Per raggiungere questi traguardi e’ necessario lavorare parecchio sulla compattezza del gruppo, smaltire un po la rosa potrebbe essere indispensabile – troppi I campioncini, troppe le ambizioni insaziabili da far coesistere, troppe le incomprensioni e situazioni (inter)personali che influiscono il rendimento sia in allenamento e fase di selezione, ma – sopratutto – in campo. La cosa principale pero’ e’ lavorare sullo spirito del gruppo. Solo arrivando ad un certo livello di sacrificio e dedicazione mentale si potra’ arrivare a giocare con un proprio stile – il quale sicuramente garantira’(viste le doti dei giocatori in rosa) risultati degni di 100anni di tradizione nella competizione calcistica – la cosa piu’ seria tra le cose poco serie come dice uno dei poeti.
la squadra ed il suo spirito e' composto dall'atteggiamento di tutti i giocatori della rosa e dell'allenatore. Mourinho e venuto quest'anno. facciamolo affrontare un avversario degno della sua "leggenda" - lo sara' sicuramente il Manchester. Anch’ io sono del parere che solo la sfida e vittoria con tale avversario potra' svegliare lo spirito interista, se no - sono tutti da licenziare e la societa' - da chiudere e riaprire dopo un periodo necessario per dimenticare a quale indignitosi livelli siamo arrivati. Voglio essere chiaro - qui non e questione di soldi, livelli di cifre. Il dovere dei giocatori non e’ allenarsi ma giocare e realizzare traguardi sportivi adeguati ai mezzi investiti dal patron Moratti. Carissimo e Spettabile Presidente - non sia cosi' idealista da non vedere che Lei sta creando un ambiente di lavoro perfetto - con condizioni ideali e senza esigenze, senza pressione sull'effetto finale e sopratutto (qui si he le cifre contano) senza responsabilita’. Non puo’ l’allenatore ad essere sempre il responsabile. Non e’ che mi manchi il Mancio – ho sempre detto che ha fatto cio’ che sapeva fare – I scudetti e lo stile di allora sono suoi, ma non sapeva dare niente di piu – e noi interisti aspiriamo a successi(nomen omen) internazionali (li il Mancio mancava – non ha mai conquistato niente come giocatore e come giovane allenatore non poteva farlo). L'ambiente dei giocatori va scosso a calci nel sedere. E' da anni che la nostra Inter avrebbe dovuto - se non vincere (perche questo non sempre e’ possibile) - arrivare a traguardi alti(quarti o semifinali/finali) presentando uno stile di gioco Interista - cosa che non abbiamo mai vista.
Ci auguro che questi giorni brutti siano una cosa normale, poiche’ siamo tutti esseri umani (nonostante le cifre che giriamo) e che “dopo la pioggia arrivera’ il sereno” e che con il nuovo allenatore l’arcobaleno sara’ nerazzurro.

2009 pazdziernik. kilka bieżących akcji bulwersującyh ogół

lubie futbol oglądać - z kumplami (najchętniej) sam też. piweczko, emocje(tym intensywniejsze jeśli w akcji "białoczerwone orły") proste ale jakże bezcenne. niech ci pseudo działacze (po angielsku jest taki słowo - wannabies) z pzpn, przestaną sie zapierać i wrastac w posady, do których nie mają ani predyspozycji ani kwalifikacji. kompromitacja goni gafe, skandal - nadużycia. od prezesa po rzecznika - sami nieudacznicy, skandaliści, krętacze i oszuści, posługujący sie retoryką " gierkowsko - plenarną" ( tylko patrzyć jak "wicie, rozumicie" usłyszymy). Rosną stadiony - to novum, bo przez ostatnie 40 lat "priorytety były inne", za 3 lata euro 2012 - nie chcemy witać europy brudnymi łapami tych panów, nie chcemy sie wstydzic ich brakiem obycia i sposobem bycia. beenhakkera najperw zaszczuli w mediach (a propos - tych dziennikarzy też nie chcemy), potem pozbawili entuzjazmu pracy i zaufania piłkarzy - w końcu nieelegancko zwolnili i debatują kogo by tu i jakby tu...co zepsuć. panowie piechniczek, engel, lato i s-ka: dziękujemy za dotychczasowy wklad ale dość!świat uciekl, to se ne vrati, nie te lata , nie te standardy(myślenia, pracy). Nie wiecie i nie zrozumiecie - won! a piłkarzyki bez ambicji, minimaliści koniunkturaliści - miejcie sie na baczności - wy jesteście następni - surowe oko kibica czułym jest jednoczesnie, więc macie jeszcze chwile, żeby sie opamiętać i poprawić, niebawem startuje ostateczna selekcja.


Z innej beczki. Barrack Obama dostał nagrode Nobla - jaką? moim zdaniem "spokojową"(taki młodzieżowy kolokwializm). Pokojowa Nagroda Nobla kojarzy mi sie bowiem z wyróżnieniem charyzmatycznego przywódcy, autorytetu, który ma na koncie jakieś osiągnięcia. Wuj Sam(pardon - Tom w tym przypadku) został wyróniony za?za dobre chęci. Nagroda jest raczej wykładnikiem tego jak wielkie są oczekiwania, które trzeba jeszcze spełnić. Jest nowy, jest...opalony, fajnie mówi, szczerze sie uśmiecha, szabelką nie macha (hopefully w kuluarach nie szafuje zwrotem "nuke'em!") - jest spoko...więc nagrode Nobla dostał - moim zdaniem oczywiście - spokojową właśnie.

A u nas? niby-fajny minister co do Euro miał doczekać - podając sie do dymisji(ewidentnie kilka dni za pózno, ewidentnie słusznie, gdyż ewidentnie spartaczył i w ogóle skucha, faux pas i "spalony" - wszystko razem) na konferencji prasowej jęczy - z dumą niby i godnością "mam jedno nazwisko i jedną rodzine"....żałość - panie ministrze ciesz sie pan, że nie żyjemy w XIX wieku bo miałby pan wówczas "jedną kulkę" jako jedyne wyjście....

szkoda gadać

Zonder Akzion Krakau, Katyń i Powstanie Warszawskie pozbawiły nas genetycznej jakości, która dzisiaj byłaby motorem postępu, rozsądku i poziomu, na który z utęsknieniem czekamy.

Polański "we więźniu Szwajcarskim". Nie powiem, że wikcie bo czytałem, że ma do wyboru menu europejskie i japońskie(taki to, hm..posiedzi?), odsiaduje domniemany gwałt na rozwydrzonej amerykańskiej małolacie. gwałt domniemany i to sprzed lat 30stu. domniemany, bo gdyby faktycznie zgwałcił - to - moim zdaniem - siedziałby wówczas. Rozwydrzonej bo pamiętam stwierdzenia sprzed lat "nikt by nie uwierzył, że miała 13 lat - choćby przyszła w podkolanówkach i z lalką pod pachą". Co robiła naćpana 13 latka w nocy w williu u Nickolsona, w objęciach kochasia Romka? Mama nie powinna jej sprawdzac lekcji?Jaki ma sens(dla wizerunku prawa i systemu prawnego) łapanie po 30 latach statecznego ojca rodziny, uznanego i szanowanego twórcy jakim jest dzisiaj Roman Polański? Mam prośbe do "opalonego laureata spokojowej nagrody nobla" - ogarnij Pan te sprawe z wdziękiem i luzem, bo to na niesmaczny żart zakrawa. "Niezły burdel wy tam w tej Ameryce macie"...Chętnie zobacze znów owoc pracy Romka - nie sposób w kilku słowach skomplementowac jego dorobek, ale "Pianista" rzucił mnie na kolana m.in bardzo "fair" i eleganckim pokazaniem kwestii polsko-żydowskich...ha!ale ten temat zostawie sobie na specjalną okazje.

tytułem wstępu

Witam,

nazywam się Hubert i właśnie założyłem blog. Będe na nim komentował, rozsmieszał, ośmieszał, wskazywał...dzielił sie spostrzeżeniami z życia codziennego, które - szczególnie w naszej polskiej szerokości geograficznej bywa "troszku smieszne, troszku straszne". Zapraszam do dyskusji i odwiedzania wszystkich chętnych - a w szczególności tych, którzy pojmują życie jak ja: wielopłaszczyznowo, wieloskładnikowo, szaroburo-kolorowo, raz na wozie raz pod wozem, bezpretensjonalnie ale z umiłowaniem do - cóż - hedonizmu, szczerze i z zachwytem, leniwie lub na pełnym szwungu (jak tytułowe v8, z którym sie identyfikuje), dążeniem do czynienia świata - czy lepszym to nie wiem - ale przyejmniejszym. Lubie dobre towarzystwo (bo w takim jak coś już przystoi to i wiele uchodzi) w którym wszystko co szkodliwe nie szkodzi, lubie jakość życia(nie mylić z luksusem), lubie ładną pogode (szaroburo znosze tylo w czerwcu a wiatr tylko na żaglach), ciepły piasek pod stopami, szum morza, przejrzystość alpejskiego krajobrazu, samotną jazde autem - wolność to moja religia! Nie wyobrażam sobie życia bez miłości, muzyki i muzy, wszystkie trzy inspirują mnie do działania. uwielbiam sie byczyć ale i pracować. Lubie ludzi otwartych, niepokornych ale karnych, skromnych, uczciwych, niebanalnych, z poczuciem humoru i dystansu (do siebie i świata), wyrozumiałych i wymagających. Jestem warszawskim mediolańczykiem, zodiakalnym bykiem, numerologiczną "6-tką"(o temperamencie"v8mki";-). Uwielbiam sie włóczyc, czasem pomenelić, alkohole dziele na dobre i bardzo dobre (i nie mam z nimi problemu - cały czas mi smakują). Nie jestem doskonały - od dziecka kibicuje Interowi Mediolan.;-)))Nie lubie oszołomstwa, braku profesjonalizmu, pazernych, tępych polityków, "biznesowych narcyzów", napuszonych nuworyszy, przerostu formy nad treścią, jak byłem mały nie lubiłem wątróbki i kaszy gryczanej ale teraz uwielbiam. Bardzo lubie kobiety - nie przestanę sie nimi zachwycać - zgłebianie ich natury zarzuciłem (inne są i basta. symbioza możliwa, pełna kompatybilnośc - absolutnie nie, należy stosować polityke małych kroków i mniejszego zła, na wojowanie szkoda czasu - są takie miękkie i cieplutkie....:))))Od razu zaznacze - on special request: mam juz swoją muze, jest spod tego samego zodiaku(razem urodziny urządzamy) młodsza jest, wysportowana, o wiele ładniejsza ode mnie i na dodatek całkiem piegowata(czego więcej chcieć?!). Wszystko jest kwestią wyboru - powiem dokładniej: selekcji! Zapraszam, zachęcam - oby z sensem.