W sobote, w Łodzi dojdzie - najprawdopodobniej - do mordobicia stulecia. Staną naprzeciw siebie Andrew Golota i Tomasz Adamek. Atmosfera podgrzewana jest bardzo umiejętnie, nie powiem w iście amerykańskim stylu. Andrzej, warszawiak z Chicago jest bardziej obyty( i obity też) jeśli chodzi o pojedynki w wadze ciężkiej. Był "wielką nadzieją białych" w czasach gdy waga ciężka obfitowała w talenty, miał okazje (s)potykać się z tuzami ringu: Lewis, Tyson, Brewster, Ruiz, Grant, Bowe...w większości były to spotkania krótkie, ale - umówmy sie - większość mieszkańców globu nie chciałaby dłużej przebywać w ringu z którymś z wymienionych. Dzisiaj Anrzejek tryska dowcipem oraz imponuje formą - między innymi dzięki temu, że wiedział kiedy przerwać - to jednak boks zawodowy i waga ciężka. Lista kontuzji AG frapuje niejednego lekarza zapewne. Dzisiaj Gołota ma szanse - w pełni świadomie - zdyskontować popularność najlepszego polskiego boxera minionych 15 lat. Góral z Gilowic, Tomasz Adamek, podchodzi do tematu "po chrześcijańsku", troche beznamiętnie - on po prostu w ten sposób zarabia na życie, ma szanse zastąpić Gołote w sercach kibiców (a najlepiej zrobić to pokunjąc go) oraz przekonać sie czy jest już na tyle silny i odporny by poważnie myśleć o podboju kategorii wagowej, w której rządzą bracia Kliczko a reszta pretendentów ze strachem spogląda na Czagajewa lub Wałujewa. Swoją drogą odważny i ambitny facet ten Adamek, tak od razu na głęboką wodę...złapał pare kilo, potrenował siłe ciosu, utrzymał szybkość - charakter już ma - i jazda! Najpierw Gołota potem reszta. Ostroznie!Gołota mimo iż nie młodzieniaszek ale boksować potrafi, cios ma, a Adamka chyba nie potraktuje w kategoriach Tyson czy Lewis (zresztą krajan krajanowi krzywdy chyba nie zrobi) więc może zrobić sie rzeczone mordobicie - cóż, zobaczymy i świat zobaczy jak to Polacy dwaj skoczą sobie do gardeł.
Jedno jest pewne - obydwu Panów chętnie namówiłbym - pro publico bono - na złożenie wizyty w siedzibie PZPN...krótka rozmowa motywacyjno-wychowawcza powinna odnieść skutki. Zastanawiam się ile można sie kompromitować i czy UEFA, nie ma dość, że ich lokalni przedstawiciele to aż takie prymitywy? Wypłynął wczoraj mój faworyt - Kozminski senior. Skrupulatnie wyłuszczył, że zatrudnienie Beenhakkera, miało na celu odwrócenie uwagi od korupcji i innych wstydliwych niedociągnięć.Nie było spowodowane fachowością Holendra bo "warsztat miał 3ligowy"...tiaaa. Stąd pewnie obserwacje naszych dziennikarzy na Euro 2008 - piłkarze holenderscy mieli takie same treningi jak nasi, tyle, że wykonywali ćwiczenia 3 razy szybciej(...)Odciąć ich wszystkich od mediów, od mediów odcięci stracą sponsorów i wtedy zaczniemy wszystko od nowa. Jeśli nie, to wizyta Gołoty i Adamka powinna - dosłownie - "wybić z głowy" wrodzoną tendencje do krętactwa i oszustwa.
środa, 21 października 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz