w związku z wyczynami urzędnika odpowiedzialnego za organizacje ruchu drogowego między nekropoliami w czasie zadusznym, niniejszym wnioskuje o zaczerpnięcie ze średniowiecznego prawa karnego. mutylacja członków, ekskomunika, konfiskata majątku (...) do spalenia na stosie włącznie, z pewnością oduczyłyby urzędasów "beztroskiego debilizmu". Welcome to Poland-the Mexico of Europe. Mosty - zatkane, wjazd na nie - mission impossible, kluczowe arterie - wyłączone z ruchu, przekierowania - na drogi o nawierzchni rally crossu.Na pytania zadawane, władza(nawet o srednio-wyskiej szarży) - odpowiedzi udziela z lękiem i w trybie przypuszczającym...W obliczu Euro 2012 te symptomy organizacji “made in poland” każą drżeć i szukać bezpiecznej kryjówki, enklawy spokoju – na czas tej wyczekiwanej i z zapałem preparowanej okoliczności. Gdyby moja Babcia miała poważny kłopot to by umarla niedoczekawszy pomocy. Na szczęście mogła poczekać. Mission accomplished.Okna umyte, firanki zawieszone i jeszcze 3 prania zrobilem.
Upadek obyczajów daje sie w naszym kraju zaobserwować w każdej dziedzinie. Od wspomnianej powyżej administracji, przez polityke(ryba przecież psuje sie od głowy) media, rozrywke – do sportu włącznie. Wszędzie rządzą bylejactwo i oszołomstwo. Brak klasy, jakości, obycia – widoczny jest w każdej dziedzinie życia. Jest wielce prawdopodobne, że przeżywam jakiś intensywny kryzys wartości, ale jak tu nie grymasić, kiedy widzi sie panoszące sie i wszechobecne kolesiostwo i poklepywanie sie po plecach w obliczu wszechpanoszącej sie tandety?
Niedawno zakończyła się jedna z bardziej tandetnych kampanii wyborczych. Wybrano nowego prezydenta, który z wdziękiem proporcjonalnym do pomysłowości kampanii – już zdobywa rzesze “zwolenników” kolejnymi lapsusami. Mam przy tym wrażenie, że idzie mu to – w całej jego nieudolności – jakoś "sprawniej", niż Ś.P poprzednikowi, którego oskarżano, głównie o to, że orłem(czy też lwem salonowym) nie był...Od początku twierdziłem, że BK pod dobrotliwym tonem i tradycyjnym wąsem ukrywa niepewność i mierność swoich poczynań i charakteru.
A propos charakteru – kanikuła upłynęła nam pod znakiem sensacyjnych wydarzeń o charakterze etykiety zastępczej(zasłony dymnej bądz sztucznego tłoku – jak kto woli) Lato było piękne i wyjątkowo upalne, zadbano więc o to, by eleketoratowi krew sie wzburzyła. W dobie globalizacji, integracji i unifikacji – Polska ma swój nowy trend, modę. Co zagadnienie to nowe podziały. Już nawet nie chodzi o to gdzie stoi zomo a gdzie my czy “oni” stali. Faktem jest, że politycy, którzy na codzień jakoś dzielą sale sejmowe czy senackie (o poselskich hotelach czy knajpach nie wspominając) – w obliczu mediów dostają jakiejś korby i co raz uruchamiają takie tematy, że naród podzielony jest jak chyba kilkaset lat nie byl. Odmawiam sobie rzadkiej przyejmności oglądania kolejnych odcinków tego żenującego serialu w trosce o zdrowie(ciśnienie potrafi skoczyć jak Małysz w najwyższej formie) oraz dla unikania przeświadczenia, że mimo upływu wieków – koterie i prywata wciąż prowadzą nadwiślański (k)raj na zatracenie, i że jakikolwiek postęp jest absolutnie niemożliwy. Żal mi też, atencji widzów, tego żałosnego spekataklu. Coraz to nowe pokolenia Polaków, chcący mieć wpływ na kraj swój i swoich dzieci – daje sie bezmyślnie wciągać w gre, której jedyną zasadą jest zaprezentowanie swojego zdania, przeforsowanie swojej racji, przemycenie swojego interesu i ugranie czegokolwiek (dla byle kogo) byle nie interesu publicznego. W cieniu “afery krzyżowej” na przyklad, która dla mnie nosiła znamiona zręcznej manipulacji, ugrano bezszelestnie i bez sprzeciwu: podwyżke VAT, zwiększenie wydaków na administracje(czytaj:biurokracje) oraz zatrudnienie jednego z bardziej skompromitowanych ostatnio polityków (słynnego “Grzesia Załatwiacza”) na trzecim urzędzie w państwie – czołowy macher z “afery hazardowej” – został marszałkiem sejmu...zamiast niesławą okryty, we wstydzie(lub cieniu chociaż, więzieniu tudzież na wygnaniu) tkwić do konca dni swoich...
Kolejna kampania wyborcza wyłoni zaplecze wielkiej sceny politycznej. Strach sie bać kto zostanie poplecznikiem ludzi ze świecznika na szczeblu samorządowym.
Faktem jest, że podziały, które rozerwały Polske 10 kwietnia, zbierają dalej krwawe żniwo. Kolejna ofiarą agresywnej i bezmyślenej retoryki elit jest łódzki działacz PiS, zamordowany przez zdesperowanego człowieka. Czy morderca był chory psychicznie? Pewnie tak, ale to nieuniknione jesli się przedawkuje zaangażowanie w doniesienia ze sceny politycznej. Dlatego też ja – dla zdrowia własnego i szczęścia otoczenia(a może odwrotnie?) odpuszczam sobie ten cyrk – i Wam też odpuszczam. To choroba.
Równie chore są poczynania nowego selekcjonera kadry piłkarskiej. Tak dla odmiany, żeby tekst niniejszy za ciężki i pesymistyczny nie był. Smuda Franz – murarz z zawodu, buduje nową kadrę. Super ekipe, która w zdumienie wprawić ma świat cały a widzów Euro2012 przekonać jak to Polak potrafi. Franz, na razie, skuteczny jest niebywale, tyle, że nie w procesie selekcji zawodników czy tworzeniu zabójczego stylu gry, co w zrażaniu do siebie zawodników i łapaniu kolejnych, na kolejnych alkoholowych wyskokach. Tępienie pijaństwa ideą nawet szlachetną jest ( w latach PRL’u Kościół wspierał nawet reżim w takowej i ogłaszał sierpień miesiącem trzezwości). Nie wiem, który z miesięcy jest miesiącem abstynencji w naszej kadrze, ale wydaje sie, że żaden. Kilku kluczowych zawodników zostało już z kadry wyrzuconych, na czele z ulubionym bramkarzem Borucem Arturem, który to już doczekał sie miana recydywisty w tej materii. Picie alkoholu (nawet na umór) jest, jak wiemy, częścią naszej tradycji – czy należy sie zatem fałszywie bulwersować, że nasi “reprezentanci”, pokazują światu to co nad wisłą najciekawsze...? Zresztą z drugiej strony, media donoszą również, że zawodnicy nie czują sie komfortowo z takim trenerem, że nie pasuje im jego poziom, że selekcjoner ponoć im ubliża. Faktem jest, że naczelny trener to arbitrem elegancji nie jest i Grzegorz Lato zapewne śpi spokojnie bo Smuda go w żaden sposób nie zawstydzi(jak miał czelność czynić ten wstrętny, obyty Beenhakker), co nie oznacza, że wstydu nie przyniesie – ale to najwyżej w 2012, a o tym nikt jeszcze nie mysli. Na razie kadra Franza nie wygrała meczu, bramek strzela jak na lekarstwo, traci je z regularnością szwajcarskiego zegarka (może to już jakiś pierwszy sympom nowej jakości?), stylu nie ma żadnego, ale – jak mówi trener – to świetne doświadczenia i doskonała podstawa do dalszej pracy. Wszystkim to pasuje bo kadra gra dużo sparingów, a takie to zawsze swietna okazja na wycieczke w atrakcyjne miejsce albo chociaż na imprezke. W szczególności dla działaczy. A jak balują działacze to co mają robić zawodnicy? Jak kota nie ma to myszy harcują...każdy z nas był przynajmniej raz na takich koloniach. Stresu nie ma bo eliminacji nie gramy, a jak nie ma nerwów to i wesoło jest.
Piękna nasza Polska cała, najpiękniejsza...z lotu ptaka. Niebawem narodowe święto niepodległości – 11 listopada. Jeszcze Polska nie zginęła...póki my pijemy;)
sobota, 6 listopada 2010
Bezbarwny Inter...
Bezbarwna część sezonu dla mistrza kraju i triumfatora LM. Plaga kontuzji( ostatnio tylko - Maicon, Samuel, Stankovic, Milito, Thiago Motta, Cambiasso i Julio Cesar) rzuca podejrzenia na trafnośc cyklu przygotowań przed sezonem i rzuca cień na pomysł trenera Beniteza na kontynuacje sukcesów klubu. W chwili obecnej brak stylu, wyników oraz ciągłe urazy czołowych zawodników, każą mysleć raczej o najgorszym sezonie od lat. Wiele może się jeszcze zmienić bo straty nie są wielkie (w zeszłym sezonie Inter miał kilkanascie punktów przewagi w styczniu by wygrać mistrzostwo ledwie jednym) ale kibiców bardzo niepokoi stan obecny - drużynie wiele brakuje do charakteru drużyny Mourinho i ten stan może zagrozić utrzymaniu poosady przez hiszpańskiego trenera. Być może klopoty zdrowotne drużynie to efekt cieżkiego ubieglego sezonu, kiedy Inter zwyciężył w trzech konkurencjach, być może efektem mało efektownej i efektywnej dzialalności na rynku transferowym (zakup zawodników pokroju Biabany'ego czy Coutinho należy traktować jedynie w kategoriach przyszłościowych, pomimo przeblysków swietnej gry, zwlaszcza tego drugiego), być może ciągła rotacja w skladzie wymuszona kontuzjami nie sprzyja skutecznemu przyswojeniu wizji gry nowego selekcjonera, być może wyczepał się potencjał tego kolektywu, a trudno oczekiwać - nawet od prezesa Moratti'ego - stworzenia nowego super skladu w jeden sezon. Faktem jest, że Inter traci gole , nie gra tak twardo, zadziornie i skutecznie jak w zeszlym sezonie.
Tener Benitez sprawa wrażenie pana, który jedynie czego potrzebuje to święty spokój. Ponieważ kibice i prezes czekają na 20 mistrzostwo, może sie okazać, że Rafa Benitez spokju będzie musiał poszukć gdzie indziej. To tylko moje – kibica – dywagacje. Myslę, że w klubie znana jest przyczyna słabszej postawy zespołu, ba, postawy niesmacznie bezbarwnej. Inter w minionych sezonach przyzwyczaił do miażdżącej przewagi, w tym roku, za bezbarwnym mercato, idzie bezbarwny(choć z nazwiskiem) trener i takaż gra. Czy i kiedy nero-azzurri odzyskają koloryt? Oby szybko, bo szkoda byłoby nie widzieć ich konkurujących o laury z tegorocznymi faworytami. Obiecująco wygląda odradzający się Milan z ofensywą opartą na Ronaldinho, Robinho, Pato i Ibrahimovc’u (po roku w wymarzonej Barcelonie wrócił do Mediolanu – ciekawe jak gorąco przywitają go kibice Interu na derby. Mimo kilkudziesięciu goli i kilku mistrzostw, nie jest tam ciepło wspominany, a już za powrót do Mediolanu czerwono czarnego…powitanie będzie miał z pewnością gorące, piekielne wręcz). Duma Katalonii odnajduje swój zabójczy rytm, ale odradza się Real Mourinho, który na rynku transferowym podziałał w iście królewski sposób. "Czwartym do brydża" w LM jest w tym sezonie – moim zdaniem – Chelsea. Drugi z zeszłorocznych finalistów – Bayern, podobnie jak Inter – dziesiątkują kontuzje.MU nieprzewidywalnie nierówny w LM, na krajowym podwórku ustępuje The Blues nieznacznie. Karuzela ligowo-pucharowa kręci się dopiero drugi miesiąc. Oby do wiosny!
Tener Benitez sprawa wrażenie pana, który jedynie czego potrzebuje to święty spokój. Ponieważ kibice i prezes czekają na 20 mistrzostwo, może sie okazać, że Rafa Benitez spokju będzie musiał poszukć gdzie indziej. To tylko moje – kibica – dywagacje. Myslę, że w klubie znana jest przyczyna słabszej postawy zespołu, ba, postawy niesmacznie bezbarwnej. Inter w minionych sezonach przyzwyczaił do miażdżącej przewagi, w tym roku, za bezbarwnym mercato, idzie bezbarwny(choć z nazwiskiem) trener i takaż gra. Czy i kiedy nero-azzurri odzyskają koloryt? Oby szybko, bo szkoda byłoby nie widzieć ich konkurujących o laury z tegorocznymi faworytami. Obiecująco wygląda odradzający się Milan z ofensywą opartą na Ronaldinho, Robinho, Pato i Ibrahimovc’u (po roku w wymarzonej Barcelonie wrócił do Mediolanu – ciekawe jak gorąco przywitają go kibice Interu na derby. Mimo kilkudziesięciu goli i kilku mistrzostw, nie jest tam ciepło wspominany, a już za powrót do Mediolanu czerwono czarnego…powitanie będzie miał z pewnością gorące, piekielne wręcz). Duma Katalonii odnajduje swój zabójczy rytm, ale odradza się Real Mourinho, który na rynku transferowym podziałał w iście królewski sposób. "Czwartym do brydża" w LM jest w tym sezonie – moim zdaniem – Chelsea. Drugi z zeszłorocznych finalistów – Bayern, podobnie jak Inter – dziesiątkują kontuzje.MU nieprzewidywalnie nierówny w LM, na krajowym podwórku ustępuje The Blues nieznacznie. Karuzela ligowo-pucharowa kręci się dopiero drugi miesiąc. Oby do wiosny!
niedziela, 1 sierpnia 2010
Po mundialu
Mundial i po mundialu, pisze po przerwie bo zawirowania w życiu prywatnym (muza wybrała wolność) i zawodowym (walka o lepsze jutro trwa) jakoś mnie nie inspirowały wyjątkowo. Poza tym te upały i lato…w mieście cudowny zapach lenistwa się unosi. Brak korków (z Żoliborza na Pl. 3 krzyży można dojechac w 10 minut na 5tym biegu…) i dziewczęta z przepięknie opalonymi nogami…aż chce się życ, tylko żal, że do tego życia potrzeba kasy….Ale, melancholijny text kiedy indziej, a teraz – a propos – żalu, wróce do mundialowych emocji , chociażby z racji na poprzedni text, w którym pewne typy przedstawiałem. Nie bez pewnej satysfakcji widzę, że pewne rzeczy przewidziałem, no, jeśli nie dokladnie to zaakcentowałem możliwe rozwiązania – a nie były to typy popularne. I tak:
Nie żal mi Argentyny, ani - tym bardziej - Maradony. Żal powinien sie pojawiać, kiedy przegrani zrobili wszystko by porażki uniknąć - a Argentyńczycy zrobili niewiele. Wysłali na mundial jedną ze swoich najlepszych ekip w historii, ale powierzyli ją najlepszemu w swej historii piłkarzowi, który trenerem okazał się najgorszym, no – w najlepszym wypadu - żadnym(a wszyscy to przeczuwali lub wiedzieli nawet). W erze futbolu na wskroś wyrachowanego, opartego na analizie każdego elementu gry dokonywanego przez trenerów specjalistów w oparciu o specjalistyczne programy komputerowe, powierzono talenty zawodników trenerowi pokroju marnego pana od wf'u, który ekipie super-zawodników daje piłke i mówi: " macie i grajcie". Messi(bez gola), Tevez, Aguero, Mascherano, Milito, Veron...mogą czuć się sfrustrowani ale powinni sobie uświadomić, że o nie ich wina. W meczu z Niemcami trener powinien zareagować nawet jeszcze przed przerwą. Wprowadzić Verona na rozegranie i Milito do ataku. Pchanie sie zawodników środkiem i próby rozwiązania problemu kiwką i strzałem były tyleż nieskuteczne co żenujące. Diego nie zabrał do RPA Cambiasso i Zanetti'ego, jakże przydatnych wojowników, liderów potrafiących w ciężkich chwilach wziąć na swe barki ciężar gry i potrafących zmotywować kolegów. Argentyna, Anglia, Australia - tym ekipom(wszystkie na A) Niemcy zaaplikowali po 4 gole. Brazylia odpadła w innym stylu. Trafili bowiem canarinhos na , grającą najmniej efektowny futbol w historii, kipe oranje. Kaka i spółka mieli swoje okazje, ale ich nie wykorzystali, a w chwili kryzysu fizyznego dopadł ich geniusz Snejdera( który pogrążył kolegów z klubu) i głupota Melo, który pozostawił kolegów w 10 na boisku. Maicon, Lucio i Julio Cesar, byli dotąd filarami zespołu i wyróżniali sie formą. W finale stawiam na Holandie, która pokona Niemców i zagra wreszcie na miare oczekwań. Sprzyja Holendrom południowo afrykańska ziemia, której historii są częścią. Hiszpania nie prezentuje sie przekonywująco. Chyba, że nagle "zaskoczy" Torres....Tym niemniej mundial mieliśmy momentami bardzo emocjonujący i ciekawy, a że „faworyci” odpadli? Widocznie nie zasługiwali na takie miano. Francuzi nie mieli morale, ani ekipy (permanentne niesnaski w drużynie i na linii zawodnicy trener),Włosi indywidualności, a Anglicy - charakteru ani szczęścia, Argentyńczykom zabrakło trenera,a Brazylii zawodnika. Ot tyle....Wygrali Hiszpanie bo mają najlepszych zawodników, a Holendrzy zajęli drugie miejsce bo wreszcie wzięli się w garść. Niemcy znowu trzeci – drugi mundial z rzędu, to duży sukces, a waleczni Urusi na czwartym miejscu.
Następna impreza piłkarska to Euro 2012 – już za dwa lata u nas i na Ukrainie(?) – szczerze powiedziawszy: strach się bać. Stadiony wprawdzie rosną, ale drogi i baza noclegowa? Co to się wydarzy jak przyjedzie kilkaset tysięcy kibiców? Mam nadzieje, że czerwiec 2012 będzie ciepły, bo parków ci u nas dostatek – w sumie łatwiej parków narobić niż hoteli pobudować…oj, będzie się działo…
Nie żal mi Argentyny, ani - tym bardziej - Maradony. Żal powinien sie pojawiać, kiedy przegrani zrobili wszystko by porażki uniknąć - a Argentyńczycy zrobili niewiele. Wysłali na mundial jedną ze swoich najlepszych ekip w historii, ale powierzyli ją najlepszemu w swej historii piłkarzowi, który trenerem okazał się najgorszym, no – w najlepszym wypadu - żadnym(a wszyscy to przeczuwali lub wiedzieli nawet). W erze futbolu na wskroś wyrachowanego, opartego na analizie każdego elementu gry dokonywanego przez trenerów specjalistów w oparciu o specjalistyczne programy komputerowe, powierzono talenty zawodników trenerowi pokroju marnego pana od wf'u, który ekipie super-zawodników daje piłke i mówi: " macie i grajcie". Messi(bez gola), Tevez, Aguero, Mascherano, Milito, Veron...mogą czuć się sfrustrowani ale powinni sobie uświadomić, że o nie ich wina. W meczu z Niemcami trener powinien zareagować nawet jeszcze przed przerwą. Wprowadzić Verona na rozegranie i Milito do ataku. Pchanie sie zawodników środkiem i próby rozwiązania problemu kiwką i strzałem były tyleż nieskuteczne co żenujące. Diego nie zabrał do RPA Cambiasso i Zanetti'ego, jakże przydatnych wojowników, liderów potrafiących w ciężkich chwilach wziąć na swe barki ciężar gry i potrafących zmotywować kolegów. Argentyna, Anglia, Australia - tym ekipom(wszystkie na A) Niemcy zaaplikowali po 4 gole. Brazylia odpadła w innym stylu. Trafili bowiem canarinhos na , grającą najmniej efektowny futbol w historii, kipe oranje. Kaka i spółka mieli swoje okazje, ale ich nie wykorzystali, a w chwili kryzysu fizyznego dopadł ich geniusz Snejdera( który pogrążył kolegów z klubu) i głupota Melo, który pozostawił kolegów w 10 na boisku. Maicon, Lucio i Julio Cesar, byli dotąd filarami zespołu i wyróżniali sie formą. W finale stawiam na Holandie, która pokona Niemców i zagra wreszcie na miare oczekwań. Sprzyja Holendrom południowo afrykańska ziemia, której historii są częścią. Hiszpania nie prezentuje sie przekonywująco. Chyba, że nagle "zaskoczy" Torres....Tym niemniej mundial mieliśmy momentami bardzo emocjonujący i ciekawy, a że „faworyci” odpadli? Widocznie nie zasługiwali na takie miano. Francuzi nie mieli morale, ani ekipy (permanentne niesnaski w drużynie i na linii zawodnicy trener),Włosi indywidualności, a Anglicy - charakteru ani szczęścia, Argentyńczykom zabrakło trenera,a Brazylii zawodnika. Ot tyle....Wygrali Hiszpanie bo mają najlepszych zawodników, a Holendrzy zajęli drugie miejsce bo wreszcie wzięli się w garść. Niemcy znowu trzeci – drugi mundial z rzędu, to duży sukces, a waleczni Urusi na czwartym miejscu.
Następna impreza piłkarska to Euro 2012 – już za dwa lata u nas i na Ukrainie(?) – szczerze powiedziawszy: strach się bać. Stadiony wprawdzie rosną, ale drogi i baza noclegowa? Co to się wydarzy jak przyjedzie kilkaset tysięcy kibiców? Mam nadzieje, że czerwiec 2012 będzie ciepły, bo parków ci u nas dostatek – w sumie łatwiej parków narobić niż hoteli pobudować…oj, będzie się działo…
sobota, 29 maja 2010
Mundjalejros RPA - kandydaci
W skrócie(alfabetycznie): Anglia, Argentyna, Brazylia, Hiszpania, Holandia, Niemcy, Wlochy. Czyli prawie jak zwykle. Czy reprezentacje z Czarnego lądu mająszanse zajsć wysoko? tak. Jak wysoko? 1/8 finalu(RPA lub WKS). Czy USA mają szanse na dobry wynik? tak.Każdy ma szanse...;)) Rozwijam moje zdanie na temat "żelaznych" faworytów.
Anglia - ma swietne pokolenie i nareszcie wielkiego trenera. Fabio Capello wie jak sie wygrywa, jest genialnym strategiem i chyba najlepiej będze potrafil wykorzystac potencjal kadry. Jego umiejętnosci dodają synom Albionu pewnosci siebie. Jesli zawodnicy będą wypoczęci po morderczym sezonie w Premiership i Wayne Rooney odzyska dyspozycje i skutecznosc sprzed kilku tygodni...medal murowany.
Argentyna - "Niemcy poludniowej Ameryki" mają Leo Messi'ego, Javiera Mascherano, Diego Milito, Waltera Samuela i kilku innych zawodników(Veron, Tevez, Aguero...) "na medal". Jesli "Boski Diego" (na lawce) nie wprowadzi chaosu...kolejny kandydat na mistrza.
Brazylia: kolejna ekipa faworyzowana od zawsze. Trener Dunga wybral sklad pozornie nieefektowny, ale Brazylia to kraina talentami pilkarskimi plynąca. Mogą doplynąć na podium, tym bardziej, że wspomniany Dunga wybral, z pewnoscią, najlepiej wytrenowanych.
Hiszpania: najzdolniejsze pokolenie od lat, i już utytulowane. Czy Mistrzowie Europy zdobędą PS? Xavi, Iniesta, Fabregas, Torres, Puyol...duże szanse na końcowy triumf. Nic im nie brakuje - jesli zdrowie dopisze to kandydat nr 1.
Holandia: kolejna ekipa supertalentów, które okrzeply na arenie międzynarodowej. Brakuje tylko dużego wymiernego sukcesu. Jesli zamiast myslec, że są mistrzami swiata, zaczną wierzyc, że mogą z każdym wygrac..mój kandydat nr.2 Snejider, Robben, Van der Vaart, Van Persie....powinni czuć sie dobrze w RPA(holendrzy są częscią historii tego kraju).
Niemcy: Niemcy to zawsze Niemcy - nawet bez Ballack'a. Nudno czy efektownie - zawsze wiedzą jak sie rozgrywa turniej mistrzowski.
Wlochy: Dublet tenera Lippi'ego? Wie jak to sie robi, ale czy ma drużyne?sklad jest klasyczną mieszanką rutyny i zawodników ogrywających sie na arenie międzynarodowej. Obrone ma na pewno - bo to Italia. Maja szanse jesli eksploduje którys ze snajperow...Pazzini, Rossi, Di Natale, Gilardino? Zobczymy czy pomocnicy będą ich potrafili skutecznie zainspirować. Lippi zrezygnowal z uslug "fantasisti": na mundialu zabraknie zawodników pokroju Del Piero, Cassano czy Totti'ego. Czy forma i charyzma Buffona, Cannavaro, Gattuso, Pirlo i De Rossi'ego wystarczą?
We Francje nie wierze. Mają dobrych zawodników, ale awansowali fartem po bramce ręką w eliminacjach. Za kare wrócą do domu i to calkiem szybko. Evra, Gourcouff, Ribery, Henry i Anelka nie znajdą szczęcia w RPA - trener Domenech już pewnie to wyczytal w gwiazdach;)
Jest jeszcze Portugalia, ale osobiscie mysle, że padnie ofiarą "grupy smierci", z której awansują Brazylia i WKS a Cristiano Ronaldo będzie mógl sie udac na urlop i myslec o nowym sezonie w Realu pod wodzą Mourinho.
Zaklad?
Tak czy owak licze na fajny mundial, uwielbiam koelżeńską mobilizacje przy piwku i grillu na najważniejszych spotkaniach. Kibicom życze bezpiecznych emocji a sędziom...oczu dookola glowy i rozsądku. Niech wygra najlepszy i najladniej grajacy.
;))
Anglia - ma swietne pokolenie i nareszcie wielkiego trenera. Fabio Capello wie jak sie wygrywa, jest genialnym strategiem i chyba najlepiej będze potrafil wykorzystac potencjal kadry. Jego umiejętnosci dodają synom Albionu pewnosci siebie. Jesli zawodnicy będą wypoczęci po morderczym sezonie w Premiership i Wayne Rooney odzyska dyspozycje i skutecznosc sprzed kilku tygodni...medal murowany.
Argentyna - "Niemcy poludniowej Ameryki" mają Leo Messi'ego, Javiera Mascherano, Diego Milito, Waltera Samuela i kilku innych zawodników(Veron, Tevez, Aguero...) "na medal". Jesli "Boski Diego" (na lawce) nie wprowadzi chaosu...kolejny kandydat na mistrza.
Brazylia: kolejna ekipa faworyzowana od zawsze. Trener Dunga wybral sklad pozornie nieefektowny, ale Brazylia to kraina talentami pilkarskimi plynąca. Mogą doplynąć na podium, tym bardziej, że wspomniany Dunga wybral, z pewnoscią, najlepiej wytrenowanych.
Hiszpania: najzdolniejsze pokolenie od lat, i już utytulowane. Czy Mistrzowie Europy zdobędą PS? Xavi, Iniesta, Fabregas, Torres, Puyol...duże szanse na końcowy triumf. Nic im nie brakuje - jesli zdrowie dopisze to kandydat nr 1.
Holandia: kolejna ekipa supertalentów, które okrzeply na arenie międzynarodowej. Brakuje tylko dużego wymiernego sukcesu. Jesli zamiast myslec, że są mistrzami swiata, zaczną wierzyc, że mogą z każdym wygrac..mój kandydat nr.2 Snejider, Robben, Van der Vaart, Van Persie....powinni czuć sie dobrze w RPA(holendrzy są częscią historii tego kraju).
Niemcy: Niemcy to zawsze Niemcy - nawet bez Ballack'a. Nudno czy efektownie - zawsze wiedzą jak sie rozgrywa turniej mistrzowski.
Wlochy: Dublet tenera Lippi'ego? Wie jak to sie robi, ale czy ma drużyne?sklad jest klasyczną mieszanką rutyny i zawodników ogrywających sie na arenie międzynarodowej. Obrone ma na pewno - bo to Italia. Maja szanse jesli eksploduje którys ze snajperow...Pazzini, Rossi, Di Natale, Gilardino? Zobczymy czy pomocnicy będą ich potrafili skutecznie zainspirować. Lippi zrezygnowal z uslug "fantasisti": na mundialu zabraknie zawodników pokroju Del Piero, Cassano czy Totti'ego. Czy forma i charyzma Buffona, Cannavaro, Gattuso, Pirlo i De Rossi'ego wystarczą?
We Francje nie wierze. Mają dobrych zawodników, ale awansowali fartem po bramce ręką w eliminacjach. Za kare wrócą do domu i to calkiem szybko. Evra, Gourcouff, Ribery, Henry i Anelka nie znajdą szczęcia w RPA - trener Domenech już pewnie to wyczytal w gwiazdach;)
Jest jeszcze Portugalia, ale osobiscie mysle, że padnie ofiarą "grupy smierci", z której awansują Brazylia i WKS a Cristiano Ronaldo będzie mógl sie udac na urlop i myslec o nowym sezonie w Realu pod wodzą Mourinho.
Zaklad?
Tak czy owak licze na fajny mundial, uwielbiam koelżeńską mobilizacje przy piwku i grillu na najważniejszych spotkaniach. Kibicom życze bezpiecznych emocji a sędziom...oczu dookola glowy i rozsądku. Niech wygra najlepszy i najladniej grajacy.
;))
Majowe
Kilka wydarzeń (o których kiedyś może napisze) spowodowało chwilową „przerwe w dostawie weny twórczej”. Jestem jednak znowu z powrotem i to w wyśmienitej dyspozycji najszczęśliwszego i najbardziej dumnego z kibiców. Od ponad pół roku o tym wspominałem, zwracałem uwage i stało się.
Wam pozostawie ocene: czy to wyprzedzenie wydarzeń czy też wiara w ukochaną drużyne, a może fachowe oko obserwatora….pewnie wszystkiego po trochu. „A Milano si respira un aria eccezionale – mai sentita prima” – piszą do mnie znajomi. Inter, beneamata – zwyciężyła w Lidze Mistrzów. Zdobyty Puchar Europy dołączył do Pucharu Włoch i Mistrzostwa Kraju – potrójne zwycięstwo zostało zapisane złotymi zgłoskami w futbolowych annałach. Neroazzurri – jako pierwsza drużyna z Italii - dołączyli do elitarnego grona drużyn, które w swojej historii zdobyły rzadki nadzwyczaj „triplete”. To wyjątkowe osiągnięcie zarezerwowane jest dla nielicznych drużyn – dotychczas wyczyn ten udał się takim firmom jak: Celtic, Ajax, Manchester United i Barcelona. Najwyższa forma fizyczna i psychiczna przez cały sezon, wprowadziła – w pełni zasłużenie zresztą – do tego elitarnego grona, mediolańskiego potentata.
Ponad sto tysięcy kibiców fetujących zwycięstwo na ulicach stolicy Lombardii, ponad 50tysięcy o 6tej rano na San Siro, gdzie piłkarze udali się – prosto z samolotu – by zaprezentować zdobyte w madryckiej batalii – trofeum. Jakaż radość i duma rozpierała prezesa Massimo Moratti’ego. Ostatni Puchar Europy Inter zdobył w 1965 roku – gdy prezesem klubu był Angelo Moratti – ojciec Massimo.
Były śpiewy, podziękowania, łzy wzruszenia i żal rozstania. Projektant triumfu, wielki trener, kontrowersyjna osobowość – The Special One – zdecydował się odejść do Realu Madryt. Kolejnego potentata potrzebującego sukcesów na miare historii klubu…Z jednej strony rozumiem, z drugiej jestem rozczarowany. Jose Mourinho (bo o nim mowa) w dwa lata zdobył wszystko, dał Interowi kolejne dwa mistrzostwa Serie A, Puchar Włoch i Champions League. Pod ciągłą presją mediów i środowiska piłkarskiego, czasem chyba szykanowany, odmienił oblicze Interu. Tego Interu, który w ostatnich kilkunastu latach potrafił zawodzić oczekiwania – nawet w sposób kompromitujący, wstydliwy wręcz(że wspomne pólfinał LM z Milanem, kompromitujące porażki derbach, bójke z piłkarzami Valencji, odpadnięcie z Villareal, brak goli w dwumeczach z Liverpoolem i MU).Wszystko to zostało w minionym sezonie odrobione z nawiązką. Powstała drużyna wierząca, walcząca, zdyscyplinowana i diablo skuteczna.
Obrona nie do przejścia i błyskawiczne, drapieżne, zabójczo skuteczne kontry. Końcowy sukces, progresja wyników i stylu gry zasługują na najwyższe uznanie i szacunek. Myślałem, że po takim sezonie, Mourinho jako ambitna bestia, zechce zyskać nowy przydomek. Gdyby powtórzył wyczyn w przyszłym roku mógłby zostać przecież „The First One”….cóż, widać uznał, że wyczerpała się formuła na motywacje – siebie samego i zawodników. Trzeba wziąć pod uwage, że taki sezon wyczerpuje – emocjonalnie przede wszystkim. Jose Mourinho na zawsze pozostanie w sercach kibiców i zawodników Interu. Grazie Jose e buona fortuna – mówimy z nutką żalu ale szczerze.
To może być – z drugiej strony – bardzo korzystne dla Interu. Stał się drużyną atrakcyjną, zarówno medialnie jak i sportowo. Czekamy na nazwisko nowego trenera.Wszystko powinno się rozstrzygnąć za miesiąc – po mundialu – między Fabio Capello a Guusem Hiddinkiem. Wolałbym Holendra. Jest jeszcze Rafa Benitez, któremu niechętni są kibice, chętni za to zawodnicy. Smaczku rywalizacji między Don Fabio a Hiszpanem, dodaje fakt, ze obydwaj mogliby ze sobą "przeprowadzić" Stevena Gerrarda - marzenie Interu(Benitez móglby jeszcze moze sciągnąć Torresa...)). Powstały kolektyw, mógłby sobie postawić za cel – powtórzenie poprzedniego sezonu. Kto wie? Wszakże jesli Inter wygrywa PE, to dwa lata z rzędu(poprzednio 1964 i 65;)) Trzymam kciuki!
A krajowe podwórko? Zalane….Wielka woda przykryła część Polski. Wały nie wytrzymały i teraz część elektoratu – w przeddzień wyborów – siedzi na dachach i patrzy kiedy woda opadnie. Panowie politycy zaś i inni decydenci zgodnie obrzucają się inwektywami i odpowiedzialnością za wałów słabość i niedoskonałość polityki przeciwpowodziowej (oprócz polityków i urzędników od wałów, okazuje się, że wiele do powiedzenia w tych sprawach mają..działkowcy;))).
Tragedia Smoleńska, Wawel i chmura wulkaniczna, powódz…troche jak plagi egipskie. Czy to aby nie kara za wzajemną nienawiść i hipokryzje, za brak jednego głosu w dyskusji o Polske? Moim zdaniem dowody są oczywiste, choć rozumiem, że samo słowo „dowody” brzmi ciut kontrowersyjnie (*tak troszku straszno a troszku smieszno) w zaistniałych okolicznościach.
Najsilniejszy człowiek świata dostał łomot na amerykańskiej ziemi. Kilkaset sekund zadyszki, nieskoordynowanych ciosów na oślep i fik…padł jak gromem rażony, bezsilnie dał się obić jak worek treningowy, chociaż chyba bardziej jak kartfli worek – ten nasz pyszałkowaty dominator. Wielką kase jednak przyjął bez mrugnięcia powieką zapewne. Wstyd – za taką kompromitacje powinien oddać cały wpływ na konto obsługujące potrzeby ofiar powodzi. „Pudzian dla Powodzian” akcja PR warta więcej niż tańce z gwiazdami, na lodzie czy inne śpiewy i żałosne wygibasy dla sławy. Jakby co – służe radą….
Maj za oknem – u kwiaciarek „śpiochy”, niedługo zaczyna się mundial w RPA, gdyby nie – czasem dołujące – okoliczności, rzekłbym: „aż chce się żyć”….
Do następnego razu!
Wam pozostawie ocene: czy to wyprzedzenie wydarzeń czy też wiara w ukochaną drużyne, a może fachowe oko obserwatora….pewnie wszystkiego po trochu. „A Milano si respira un aria eccezionale – mai sentita prima” – piszą do mnie znajomi. Inter, beneamata – zwyciężyła w Lidze Mistrzów. Zdobyty Puchar Europy dołączył do Pucharu Włoch i Mistrzostwa Kraju – potrójne zwycięstwo zostało zapisane złotymi zgłoskami w futbolowych annałach. Neroazzurri – jako pierwsza drużyna z Italii - dołączyli do elitarnego grona drużyn, które w swojej historii zdobyły rzadki nadzwyczaj „triplete”. To wyjątkowe osiągnięcie zarezerwowane jest dla nielicznych drużyn – dotychczas wyczyn ten udał się takim firmom jak: Celtic, Ajax, Manchester United i Barcelona. Najwyższa forma fizyczna i psychiczna przez cały sezon, wprowadziła – w pełni zasłużenie zresztą – do tego elitarnego grona, mediolańskiego potentata.
Ponad sto tysięcy kibiców fetujących zwycięstwo na ulicach stolicy Lombardii, ponad 50tysięcy o 6tej rano na San Siro, gdzie piłkarze udali się – prosto z samolotu – by zaprezentować zdobyte w madryckiej batalii – trofeum. Jakaż radość i duma rozpierała prezesa Massimo Moratti’ego. Ostatni Puchar Europy Inter zdobył w 1965 roku – gdy prezesem klubu był Angelo Moratti – ojciec Massimo.
Były śpiewy, podziękowania, łzy wzruszenia i żal rozstania. Projektant triumfu, wielki trener, kontrowersyjna osobowość – The Special One – zdecydował się odejść do Realu Madryt. Kolejnego potentata potrzebującego sukcesów na miare historii klubu…Z jednej strony rozumiem, z drugiej jestem rozczarowany. Jose Mourinho (bo o nim mowa) w dwa lata zdobył wszystko, dał Interowi kolejne dwa mistrzostwa Serie A, Puchar Włoch i Champions League. Pod ciągłą presją mediów i środowiska piłkarskiego, czasem chyba szykanowany, odmienił oblicze Interu. Tego Interu, który w ostatnich kilkunastu latach potrafił zawodzić oczekiwania – nawet w sposób kompromitujący, wstydliwy wręcz(że wspomne pólfinał LM z Milanem, kompromitujące porażki derbach, bójke z piłkarzami Valencji, odpadnięcie z Villareal, brak goli w dwumeczach z Liverpoolem i MU).Wszystko to zostało w minionym sezonie odrobione z nawiązką. Powstała drużyna wierząca, walcząca, zdyscyplinowana i diablo skuteczna.
Obrona nie do przejścia i błyskawiczne, drapieżne, zabójczo skuteczne kontry. Końcowy sukces, progresja wyników i stylu gry zasługują na najwyższe uznanie i szacunek. Myślałem, że po takim sezonie, Mourinho jako ambitna bestia, zechce zyskać nowy przydomek. Gdyby powtórzył wyczyn w przyszłym roku mógłby zostać przecież „The First One”….cóż, widać uznał, że wyczerpała się formuła na motywacje – siebie samego i zawodników. Trzeba wziąć pod uwage, że taki sezon wyczerpuje – emocjonalnie przede wszystkim. Jose Mourinho na zawsze pozostanie w sercach kibiców i zawodników Interu. Grazie Jose e buona fortuna – mówimy z nutką żalu ale szczerze.
To może być – z drugiej strony – bardzo korzystne dla Interu. Stał się drużyną atrakcyjną, zarówno medialnie jak i sportowo. Czekamy na nazwisko nowego trenera.Wszystko powinno się rozstrzygnąć za miesiąc – po mundialu – między Fabio Capello a Guusem Hiddinkiem. Wolałbym Holendra. Jest jeszcze Rafa Benitez, któremu niechętni są kibice, chętni za to zawodnicy. Smaczku rywalizacji między Don Fabio a Hiszpanem, dodaje fakt, ze obydwaj mogliby ze sobą "przeprowadzić" Stevena Gerrarda - marzenie Interu(Benitez móglby jeszcze moze sciągnąć Torresa...)). Powstały kolektyw, mógłby sobie postawić za cel – powtórzenie poprzedniego sezonu. Kto wie? Wszakże jesli Inter wygrywa PE, to dwa lata z rzędu(poprzednio 1964 i 65;)) Trzymam kciuki!
A krajowe podwórko? Zalane….Wielka woda przykryła część Polski. Wały nie wytrzymały i teraz część elektoratu – w przeddzień wyborów – siedzi na dachach i patrzy kiedy woda opadnie. Panowie politycy zaś i inni decydenci zgodnie obrzucają się inwektywami i odpowiedzialnością za wałów słabość i niedoskonałość polityki przeciwpowodziowej (oprócz polityków i urzędników od wałów, okazuje się, że wiele do powiedzenia w tych sprawach mają..działkowcy;))).
Tragedia Smoleńska, Wawel i chmura wulkaniczna, powódz…troche jak plagi egipskie. Czy to aby nie kara za wzajemną nienawiść i hipokryzje, za brak jednego głosu w dyskusji o Polske? Moim zdaniem dowody są oczywiste, choć rozumiem, że samo słowo „dowody” brzmi ciut kontrowersyjnie (*tak troszku straszno a troszku smieszno) w zaistniałych okolicznościach.
Najsilniejszy człowiek świata dostał łomot na amerykańskiej ziemi. Kilkaset sekund zadyszki, nieskoordynowanych ciosów na oślep i fik…padł jak gromem rażony, bezsilnie dał się obić jak worek treningowy, chociaż chyba bardziej jak kartfli worek – ten nasz pyszałkowaty dominator. Wielką kase jednak przyjął bez mrugnięcia powieką zapewne. Wstyd – za taką kompromitacje powinien oddać cały wpływ na konto obsługujące potrzeby ofiar powodzi. „Pudzian dla Powodzian” akcja PR warta więcej niż tańce z gwiazdami, na lodzie czy inne śpiewy i żałosne wygibasy dla sławy. Jakby co – służe radą….
Maj za oknem – u kwiaciarek „śpiochy”, niedługo zaczyna się mundial w RPA, gdyby nie – czasem dołujące – okoliczności, rzekłbym: „aż chce się żyć”….
Do następnego razu!
poniedziałek, 19 kwietnia 2010
po żałobie - dlaczego?
Minąl tydzień żaloby a pytań wciąż nie ubywa. O ile kwestie techniczne są rozwiązywane i zaczynamy mieć coraz bardziej wyrazny (i tym bardziej tragiczny) obraz katastrofy, o tyle przybywa pytań - powiedzialbym - pryncypialnych. Na częsć z nich odpowie historia, nad resztą należy spuscić kurtynę milczenia. Co się stalo to się już nie odstanie - to po pierwsze, po drugie zas - nie wypada, z szacunku dla zmarlych i braku możliwosci odwrócenia pewnych decyzji. Żaloba to żal a więc emocje -wielu z nas targanych takowymi próbowalo wyrazić sprzeciw przeciwko kilku decyzjom, które - niestety - podzielily nas dosć zasadniczo. Moim zdaniem, nie jest niczym nagannym zabrać glos - choćby mial być kontrowersyjny - w sprawie, którą każdy z nas ma prawo interpretować zgodnie z wlasnym sumieniem i odnosić do zasad i prawd, które przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Pochówek zmarlego prezydenta na Wawelu jest dla mnie taką wlasnie niejednoznaczną i pochopną decyzją. Historia oceni czy S.P Lech Kaczyński "zaslużyl" na spoczynek obok tak zaslużonych dla polskosci postaci jak królowie: Batory, Sobieski, Stanislaw August Poniatowski, Wladyslaw IV czy Zygmunt Stary. Historia pokaże, czy pochówek - obok mężów stanu i wodzów jak Kosciuszko, Ks. Józef Poniatowski, Marszalek Pilsudski czy Gen. Sikorski - byl krokiem zasadnym. Stosunkowo krótki czas urzęowania, brak spektakularnych osiągnięć, brak ewidentnych oznak powięcenia i znikoma (pzed smiercią) popularnosć to argumenty przeciwko tworzeniu tak donioslej symboliki. Symboliki - dodam - jak najbardziej potrzebnej, w czasach zdewaluowanych wartosci. Dodam jednak również, że tworzenie symbolu martyrologii na kanwie ogólnonarodowej smuty, sztucznie i niezdrowo podsycanej przez media i grupy interesów, nie wplynie pozytywnie na wartosć, trwalosć i postrzeganie symbolu jako czegos ponadczasowego i bezdyskusyjnie wartosciowego. Przypomnę, że kiedy zmarl JPII, caly swiat krzyknąl: "Santo Subito!". Karola Wojtyly nie beatyfikowano po dzis dzień. Glowy kosciola katolickiego wiedzą bowiem, jak cienka jest granica - szczególnie w swiecie agresywnych mediów - między prawdziwym symbolem, który ma trwać wieki, a mitem, który nie przetrwa próby czasu. Smierć Prezydenta w wypadku(tzw. komunikacyjnym) w drodze do Katynia jest podwójnie tragiczna, nawet po stokroć - bo blisko tyle ofiar wybralo sie z nim w ostatnią podróż. Prezydenckie umilowanie prawdy historycznej i walka o uznanie tragicznej acz bohaterskiej polskiej martyrologii, to argumenty stawiające go w pierwszym rzędzie zaslużonych dla Polski. Nie podoba mi się jednak, że wiele z tego czego doswiadczylimy, nosi znamiona zręcznej manipulacji politycznej i mitologizowania faktów na potrzeby doktryny. Glosne nawolywania do uznania , za bohaterską, smierci prezydenta i stawianie jej w jednym szeregu z najznamienitszymi faktami z historii polski to niewybaczalne nadużycia. Godzą one w poczucie godnoci i tożsamoci Polaków oraz kwestionują naszą znajomoć wlasnej historii. Nie należy sie dziwic ani ganić częsci spoleczenstwa, że - w dniach kiedy emocje braly góre nad rozsądkiem - wielu zdecydowanie zabralo glos. Taki już los nasz polski: jedni rozpaczliwie poszukują nowych mitów, na których oprzeć wiare w lepsze jutro, inni zas wzbraniaja się przed tworzeniem takowych. w obawie, że kolejny symbol będzie uniemożliwial wlasciwy i harmonijny rozwój państwa. Ci pierwsi zbyt bogobojnie, drudzy zas - z pozoru bluznierczo. Oczywiscie najlepiej jest dążyć do swojej racji w sposób trzezwy i racjonalny. Trzeba też wieziec przeciwko czemu sie oponuje i potrafić swą pozycje uzasadnić. Skrajnosci i fanatyzm w wielbieniu i wynoszeniu na piedestal są tak samo warte krytyki jak i trywializowanie czy nawet osmieszanie prawdziwej tragedii, która spotkala tysiące ludzi. Tak - tysiące. Zginęlo blisko stu urzędników państwowych, zginęli wykonując misje reprezentowania polskiego spoleczeństwa na Rosyjskiej - jakże nieprzyjaznej dotąd - ziemi. Ta pokrętno piekielna symbolika jest w tym przypadku bardzo ewidentna. Na tyle jasna, że - być może - spowodowala zmiane w dotychczas nie wzorowych stosunkach z Rosją. Pomoc Rosjan w obliczu katastrofy, dążenie do wyjasnienia przyczyn, pomoc udzielona rodzinom ofiar - to rzeczy, które my Polacy widzimy i doceniamy. Należą one jednak do zachowań oczywistych. Mam nadzieje, natomiast, że widze zrozumienie (lub próbę chociaż) naszej tragicznej historii i jej bolesnej symboliki, która wielokrotnie powodowala nasze wolanie o ujawnienie prawdy. Prezydent zginąl skladając tym samym najwyższą ofiare na oltarzu wlasnej polityki. Niedobrze sie stalo, że podzielilo te ofiare - w sposób nieco demonstracyjny uczestnicząc w tragicznej wyprawie - tak wielu innych. Być może stanie się to jednak okazją do ponadpodzialowej interpretacji. Do opracowania innych, lepszych procedur. Do pojednania po prostu. Nadchodzące tygodnie, miesiące - pokażą. Żal mi tych wszystkich ludzi, dzeci, wnuków... ich tragedia i lzy zaslużyly z pewnoscią na dluższą żalobe, przedwczenie zakończoną po pochówku prezydenckiej pary. Tak, jakby ofiara tych osób i tragedia ich bliskich, kończyla sie na osobach prezydenta i jego malżonki, bo tak zadecydowal czas antenowy. W tych dnich, kiedy naród tlumnie wylegl przed kamery(nie moglem sie oprzeć takiemu wrażeniu - przepraszam) spacerowalem po warszawskich nekropoliach upamiętniających fakty szeroko cytowane w mediach. Próżno bylo szukać zadumanych tlumów na powązkach - pod pomnikiem ofiar Katynia czy w Alej Zaslużonych, znikoma ilosc kwiatów i zniczy, swiadczy o powierzchownym i na pokaz przeżywaniu "narodowej tragedii". Również symbolika towarzyszyla nam do końca - wulkaniczna chmura zamknęla niebo nad Polska. Na obchody nie dojechali decydenci, których obecnosć miala potwierdzić absolutna wyjatkowosć i ponadczasowe znaczenie wydarzenia. Dojechali tylko Ci, którzy najbardziej chcieli i mogli, jak na normalny pogrzeb. Pokazówki nie bylo....
sobota, 10 kwietnia 2010
Dlaczego?
Ze scisniętym gardlem, wyjątkowo wzruszony i w poczuciu strasznej krzywdy, która nas spotkala, kresle te slowa w poszukiwaniu ulgi oraz odpowiedzi na dręczące mnie pytania.
dlaczego razem leciało tyle - kluczowych dla państwa - osób? dlaczego takim samolotem? dlaczego piloci ryzykowali lądowanie w takich warunkach? wioząc tak ważne osobistości? dlaczego nie posłuchali wieży? Dlaczego, dlaczego, dlaczego...???
Dlaczego historia polski jest przepelniona tak ponurą symboliką a katyńska martyrologia nabiera nowego - na wskros piekielnego - wymiaru. po raz kolejny w okręgu smoleńskim ginie tragicznie elita polskiego spoleczenstwa.
Dlaczego tak trudno przyswajamy elementarne zasady bezpieczenstwa i postępowania w okreslonych sytuacjach? Dlaczego brak zdrowego rozsądku na każdym szczeblu? kto decyduje o zachowaniu podstawowych zasad bezpieczeństwa?
Stracilimy prezydenta, dowodztwo armii, wiele swiatlych umyslów. Bez względu na opcje polityczną, sympatie i poglądy należy rozumieć, że odeszlo wielu wybitnych, którzy stanowili o tempie i kierunku rozwoju kraju. Odeszli ojcowie, mężowie, glowy rodzin...
Niestety obawiam sie, że bląd ludzki, u podstawy którego leży zwykla pycha, brak pokory, zaslepienie poczuciem wlasnej nieomylnosci - to w dużej mierze przyczyny tragedii smoleńskiej (również tragedii samolotu casa, w którym zginela elita polskiego lotnictwa). Po co byly dwie uroczystosci katyńskie, po co spory premiera z prezydentem, po co organizowanie demonstracyjnych wycieczek, po co uparte dążenie do lądowania w absolutnie niemożliwych warunkach...?
Chcialbym, aby ten dzien wyznaczyl nowy kierunek i nowy standard myslenia. Bez oportunizmu, bez epatowania martyrologią, zdajmy sobie wreszcie sprawe, że podzialy do niczego nie prowadzą i zamiast dążyc ze wszystkich sil do samorealizacji dlaczego nie wziąć sie do roboty, zeby wszystkim było lepiej?
dlaczego razem leciało tyle - kluczowych dla państwa - osób? dlaczego takim samolotem? dlaczego piloci ryzykowali lądowanie w takich warunkach? wioząc tak ważne osobistości? dlaczego nie posłuchali wieży? Dlaczego, dlaczego, dlaczego...???
Dlaczego historia polski jest przepelniona tak ponurą symboliką a katyńska martyrologia nabiera nowego - na wskros piekielnego - wymiaru. po raz kolejny w okręgu smoleńskim ginie tragicznie elita polskiego spoleczenstwa.
Dlaczego tak trudno przyswajamy elementarne zasady bezpieczenstwa i postępowania w okreslonych sytuacjach? Dlaczego brak zdrowego rozsądku na każdym szczeblu? kto decyduje o zachowaniu podstawowych zasad bezpieczeństwa?
Stracilimy prezydenta, dowodztwo armii, wiele swiatlych umyslów. Bez względu na opcje polityczną, sympatie i poglądy należy rozumieć, że odeszlo wielu wybitnych, którzy stanowili o tempie i kierunku rozwoju kraju. Odeszli ojcowie, mężowie, glowy rodzin...
Niestety obawiam sie, że bląd ludzki, u podstawy którego leży zwykla pycha, brak pokory, zaslepienie poczuciem wlasnej nieomylnosci - to w dużej mierze przyczyny tragedii smoleńskiej (również tragedii samolotu casa, w którym zginela elita polskiego lotnictwa). Po co byly dwie uroczystosci katyńskie, po co spory premiera z prezydentem, po co organizowanie demonstracyjnych wycieczek, po co uparte dążenie do lądowania w absolutnie niemożliwych warunkach...?
Chcialbym, aby ten dzien wyznaczyl nowy kierunek i nowy standard myslenia. Bez oportunizmu, bez epatowania martyrologią, zdajmy sobie wreszcie sprawe, że podzialy do niczego nie prowadzą i zamiast dążyc ze wszystkich sil do samorealizacji dlaczego nie wziąć sie do roboty, zeby wszystkim było lepiej?
wtorek, 23 marca 2010
la nostra prima primavera da champions e mario
Secondo me il Super-Mario, pur essendo un talento, e' un immaturo e ingenuo. Deve capire subito(se vuol far parte della squadra), che alla sua eta' per crescere, ci vuole umilta', disciplina ed allenamento - non servono buffonate e arroganza(si passa per maleducati e scortesi). Piu guarda, e ascolta i compagni con piu' esperienza - meglio e'(diventera' un grande prima) L'episodio con la maglia del bilan non e' importante, per me conta solo il fatto che e' stata un iniziativa di M.Raiola(chiaro come il sole).Il giocatore deve imparare in fretta a distinguere chi gli vuole bene e chi lo sfrutta per scopi propri. Osservi gente tipo Messi, Fabregas...non ho mai sentito che creassero problemi simili a Balotelli. Vuole andare al Milan? Ben vada - ci diano in cambio Pato....Anche la tifoseria deve capire come comportarsi nei suoi confronti. Se siamo tutti interisti dobbiamo sapere come comportarci. La squadra sta' cambiando, la rotta diretta dallo Special One appare promettente e giusta(lo prova la prestazione di Londra, che ha confermato il risultato dell'andata). Mario non incide ancora sul gioco in tal maniera da rinunciare all'educarlo. Non sara mai decisivo se a questa eta' al posto di migliorare su tutti gli aspetti, sta soltando procurando noie. La serenita del gruppo uguale compattezza. Un squadra e influenzata all'atteggiamento sia in campo che fuori. Mario non puo' essere quello che rovina il lavoro degl'altri. Trattiamolo come un alunno, prodigo, ma in fase do crescita. Non l'ho mai visto giocare ad altri livelli e ritmi(in una partita di certa importanza) piu' di 20minuti. Troppo poco per sentirsi il piu importante. Auguri a tutti e alla prossima.
marcowo....
To niewiarygodne jak pogoda wplywa na czlowieka. Chociaż...pojęcie meteopatia jest powszechnie(?) znane, a i w liceum bylo: "rytm życia wyznaczany cyklem przyrody"(przy omawianiu "Chlopów" Reymonta/może to i wybitne dzielo, ale sakramencko nudne.Nobel w dziedzinie?nudy?taki NN...). Tym niemniej tegoroczna zima, prawdziwie zimowa, dluga, mroźna i snieżna, dała się wszystkim we znaki. nie do końca wiedomo skąd w Polsce takie poruszenie zimą i brak przygotowania na nią. Żyjemy w takiej szerokoci geograficznej, ze to raczej taka ima jest normalna a nie te, które minęły bez echa. Cóż, ludzkosc, w tym polski elektorat - tak sie przyzwyczaiła do wygód rozmaitych, że najwyrazniej spodziewała sie regulować symptomy zimy...pilotem do telewizora.
Jenakowoż, tegoroczna zima okazala sie w sumie radosna dla Polaków. Jak i raz na cztery lata spadl w Polsce duży snieg, tak i kolejne Zimowe Igrzyska Olimpijskie, przyniosły Polsce "grad"...medali. Polski róg obfitosci jest - relatywnie - niewielki, ale zdobywając 6 medali ustanowilimy nowy rekord. Vancouver kojarzyć się będzie z eksploizją możliwoci naszej biegaczki.Justyna Kowalczyk zdobyla 3 medale(z każdego kruszcu po jednym)Wielki Adam Malysz, udowodnił, że jest "starym mistrzem" i...znowu trafil na jeszcze lepszy moment Ammana. Ta rywalizacja na północnoamerykańskiej ziemi (poprzednio taka kolejnoc w skokach byla w Salt Lake City) z pewnscią przejdzie do annalów jako ciekawostka. Pozytywnym wynikiem istnym "rzutem na tasme" zaskoczyly pańczenistki - ich brąz to chyba jedna z większych niespodzianek zimowej olimpiady. Po raz kolejny na kanadyjskiej ziemi doszlo do wpadki dopingowej. Jedyną przylapaną na wspomaganiu jest Kornelia Marek. O ile w Calgary hokeicie Morawieckiemu zaszkodzil "barszcz z pasztecikim", o tyle sprawa Kornelii Marek jest poważna - zaskodzilo jej EPO...Zawodniczka zaprzecza, nikt ze sztabu szkoleniowego nic nie wie(jakby branie Epo polegalo nie na regularnym kluciu sie tylko latwym do ukrycia lykaniu pigulek...), PZN prowadzi dochodzenie. Szkoda dziewczyny, bo wpadla jako jedyna ze wszystkich sportowców startujacych(i skontrolowanych), co dowodzi m.in tego jak nieudolnie doping jej podawano(jesli podawano). Mierzi mnie nieco ten caly problem: doping i anty-doping. Jedni glówkują jak sie podkurować i pokątnie sie szprycują, a drudzy sie mrszczą jakby ich w tym kącie zlapać. Lotne kontrole, permanentna inwigilacja, deklarowanie miejsca pobytu, kontrole w nocy o pólnocy, rewizje, więzienie...sport,fair play, citius, altius, fortius(...) Jednych i drugich łączy jedno: chęć wyniku i ponadprzeciętnego zarobku. Sportowiec "wali" by być lepszy, najlepszy, trafić na okladki, billboardy...zdobyć slawe i pieniądze, by bylo go pelno w TV. Anty-dopingowiec, zbiera procent od obrotów w każdej dyscyplinie(!!!) i sciga sportowców by...wlasnie - czy nie czasem po to, żeby nikogo nie zlapać? Żeby zlikwidować doping "wystarczyloby" zamknąć producentow dopingu, albo skrupulatnie nadzorowac rozdzielnictwo spcyfików. Innym rozwiązaniem jest zalegalizowaie "szprycy". "Zawodnik taki to a taki: przebiegl 100m w 6 sek!!regularnie używa srodka xxx" - jak komercjalizacja sportu to na calego!wiem, że to karykaturalnie brzmi ale to taki miech przez lzy. Wspolczesny sport: doping, ustawiane wyniki i wyzysk ulomnych. No tak, bo jak tu nie wspólczuć, tym wszystkim norweskim dziewczętom. Wszystkie chore na astme i każą im biegać w imie jakiejs skandynawskiej tradycji. toż to chore!
W powietrzu już wiosna, sniegi zeszly, slonko coraz smielej przygrzewa, a powietrze po deszczu w weekend pachnialo tak wiosennie....z wiosną idzie nowe: moj Inter, neroazzurri, beneamata, po latach niespelnionych marzeń i ambicji, upokorzeń, wreszcie wygral. Dwa wygrane mecze z Chelsea wlaly nadzieje w serca zawodników, trenera, kibiców. Oby tak dalej! nie jestem przekonany czy final LM to już realna sprawa na ten sezon, ale postęp jest widoczny i dowodzi slusznosci obranego kierunku zmian. Więcej o sytuacji w mediolańskiej drużynie w odzielnym tekcscie. Tymczasem kończe i żegnam się. do następnej inspiracji....
Jenakowoż, tegoroczna zima okazala sie w sumie radosna dla Polaków. Jak i raz na cztery lata spadl w Polsce duży snieg, tak i kolejne Zimowe Igrzyska Olimpijskie, przyniosły Polsce "grad"...medali. Polski róg obfitosci jest - relatywnie - niewielki, ale zdobywając 6 medali ustanowilimy nowy rekord. Vancouver kojarzyć się będzie z eksploizją możliwoci naszej biegaczki.Justyna Kowalczyk zdobyla 3 medale(z każdego kruszcu po jednym)Wielki Adam Malysz, udowodnił, że jest "starym mistrzem" i...znowu trafil na jeszcze lepszy moment Ammana. Ta rywalizacja na północnoamerykańskiej ziemi (poprzednio taka kolejnoc w skokach byla w Salt Lake City) z pewnscią przejdzie do annalów jako ciekawostka. Pozytywnym wynikiem istnym "rzutem na tasme" zaskoczyly pańczenistki - ich brąz to chyba jedna z większych niespodzianek zimowej olimpiady. Po raz kolejny na kanadyjskiej ziemi doszlo do wpadki dopingowej. Jedyną przylapaną na wspomaganiu jest Kornelia Marek. O ile w Calgary hokeicie Morawieckiemu zaszkodzil "barszcz z pasztecikim", o tyle sprawa Kornelii Marek jest poważna - zaskodzilo jej EPO...Zawodniczka zaprzecza, nikt ze sztabu szkoleniowego nic nie wie(jakby branie Epo polegalo nie na regularnym kluciu sie tylko latwym do ukrycia lykaniu pigulek...), PZN prowadzi dochodzenie. Szkoda dziewczyny, bo wpadla jako jedyna ze wszystkich sportowców startujacych(i skontrolowanych), co dowodzi m.in tego jak nieudolnie doping jej podawano(jesli podawano). Mierzi mnie nieco ten caly problem: doping i anty-doping. Jedni glówkują jak sie podkurować i pokątnie sie szprycują, a drudzy sie mrszczą jakby ich w tym kącie zlapać. Lotne kontrole, permanentna inwigilacja, deklarowanie miejsca pobytu, kontrole w nocy o pólnocy, rewizje, więzienie...sport,fair play, citius, altius, fortius(...) Jednych i drugich łączy jedno: chęć wyniku i ponadprzeciętnego zarobku. Sportowiec "wali" by być lepszy, najlepszy, trafić na okladki, billboardy...zdobyć slawe i pieniądze, by bylo go pelno w TV. Anty-dopingowiec, zbiera procent od obrotów w każdej dyscyplinie(!!!) i sciga sportowców by...wlasnie - czy nie czasem po to, żeby nikogo nie zlapać? Żeby zlikwidować doping "wystarczyloby" zamknąć producentow dopingu, albo skrupulatnie nadzorowac rozdzielnictwo spcyfików. Innym rozwiązaniem jest zalegalizowaie "szprycy". "Zawodnik taki to a taki: przebiegl 100m w 6 sek!!regularnie używa srodka xxx" - jak komercjalizacja sportu to na calego!wiem, że to karykaturalnie brzmi ale to taki miech przez lzy. Wspolczesny sport: doping, ustawiane wyniki i wyzysk ulomnych. No tak, bo jak tu nie wspólczuć, tym wszystkim norweskim dziewczętom. Wszystkie chore na astme i każą im biegać w imie jakiejs skandynawskiej tradycji. toż to chore!
W powietrzu już wiosna, sniegi zeszly, slonko coraz smielej przygrzewa, a powietrze po deszczu w weekend pachnialo tak wiosennie....z wiosną idzie nowe: moj Inter, neroazzurri, beneamata, po latach niespelnionych marzeń i ambicji, upokorzeń, wreszcie wygral. Dwa wygrane mecze z Chelsea wlaly nadzieje w serca zawodników, trenera, kibiców. Oby tak dalej! nie jestem przekonany czy final LM to już realna sprawa na ten sezon, ale postęp jest widoczny i dowodzi slusznosci obranego kierunku zmian. Więcej o sytuacji w mediolańskiej drużynie w odzielnym tekcscie. Tymczasem kończe i żegnam się. do następnej inspiracji....
niedziela, 31 stycznia 2010
precz z tandetą!
Dedykowane tym wszystkim, którym nie jest obojętny styl, klasa i jakość w każdym wymiarze. Tym, którzy dostrzegają jakośc nie w tym co najdroższe, klase nie w tym co najnowsze i styl nie w tym co najbardziej popularne. Tym, którym przeszkadza oszołomstwo i brak jakości opakowany w pseudo blichtr medialności, mody, trendu czy innego chorego widzimisie. Tym, którzy - zachowując umiar, dystans i poszanowanie dla "de gustibus, które, non est disputandum" jednakowoż krytycznie, potrafią znalezc i docenić to, co dobre, ponadczasowe i bezpretensjonalne, szykowne i bezdyskusyjnie jakościowe. Czyli grupa ta jest dla wszystkich rozsądnych( a więc myślacych czyli inteligentnych) porządnych ludzi - z hedonistami realistami włącznie.
Zwracamy uwage (wybrane „w biegu”):
- na to co nasz otacza( i w tej kwestii przyłączamy sie do protestu przeciw zaśmiecania reklamami naszej przestrzeni życiowej.miejskiej, wiejskiej, małomiasteczkowej i przydroznej za pomocą ohydnego, niestandaryzowanego, nieakceptowanego, nieładnego OUTDOOR'u->akcja nazywa sie reklamAkcja->więcej wkrótce)
- na to co nam podają w knajpach do jedzenia twierdząc, że to super hiper smakołyk i każąc płacić straszne pieniądze.
- na to, ile kosztuje w Polsce naprawde dobrej klasy wino(ile to wino kosztuje w kraju gdzie jest produkowane?) czy propagatorzy "innej kultury picia" nie mogliby chcieć zarabiać mniej na rzecz rzeczywiście skutecznej popularyzacji dobrych win? in vino veritas przecież...
- na to czym stał sie "fenomen clubbingu" i muzyki house(zwłaszcza). kiedyś - faktycznie - jednoczyła na parkiecie ludzi o róznych korzeniach(rockowych, hardrockowych, punkowych, reggae, jazzowych-różnych). można w niej było znalezc i rytm i melodie i przyp….nie. Dzisiaj muzyka ta (nie wszystko i nie wszędzie, ale to co sie powszechnie tak nazywa) to szmelc a kluby gdzie jest grana to dawne dyskoteki klubowicze zaś - dyskomuły(kiedyś sie takich ganiało lub wytykalo). mamy więc klasyczny regres.
- przeszkadza nam również bełkot lingwistyczny, brak dbałości o poprawność językową. Brak profesjonalizmu mediów(mnie osobiście zwłaszcza sportowych), dążenie do newsa(lub scoop'a jak kto woli) za wszelką cenę i ogólna tendencja do bardachy oraz wciskanie „ciemnoty”!
Chcielibyśmy, żeby w naszym kraju, każdy mógł znaleźć coś dla siebie, niekoniecznie w ilości niszowej, znikomej czy incydentalnie śladowej. Żeby młodzi ludzie(i starsi też) mogli wybierać nie tylko "między mniejszym złem a wielkim gównem", ale żeby dostęp do jakości był powszechny a rosła ona szybciej niż - nie przymierzając - "higiena w Afryce".Nie potępiamy wszystkiego,ale chcemy by tego co dobre było więcej!
koncepcje, propozycje->antytandeta@v8inside.pl poglądowo->www.v8inside.pl
Zwracamy uwage (wybrane „w biegu”):
- na to co nasz otacza( i w tej kwestii przyłączamy sie do protestu przeciw zaśmiecania reklamami naszej przestrzeni życiowej.miejskiej, wiejskiej, małomiasteczkowej i przydroznej za pomocą ohydnego, niestandaryzowanego, nieakceptowanego, nieładnego OUTDOOR'u->akcja nazywa sie reklamAkcja->więcej wkrótce)
- na to co nam podają w knajpach do jedzenia twierdząc, że to super hiper smakołyk i każąc płacić straszne pieniądze.
- na to, ile kosztuje w Polsce naprawde dobrej klasy wino(ile to wino kosztuje w kraju gdzie jest produkowane?) czy propagatorzy "innej kultury picia" nie mogliby chcieć zarabiać mniej na rzecz rzeczywiście skutecznej popularyzacji dobrych win? in vino veritas przecież...
- na to czym stał sie "fenomen clubbingu" i muzyki house(zwłaszcza). kiedyś - faktycznie - jednoczyła na parkiecie ludzi o róznych korzeniach(rockowych, hardrockowych, punkowych, reggae, jazzowych-różnych). można w niej było znalezc i rytm i melodie i przyp….nie. Dzisiaj muzyka ta (nie wszystko i nie wszędzie, ale to co sie powszechnie tak nazywa) to szmelc a kluby gdzie jest grana to dawne dyskoteki klubowicze zaś - dyskomuły(kiedyś sie takich ganiało lub wytykalo). mamy więc klasyczny regres.
- przeszkadza nam również bełkot lingwistyczny, brak dbałości o poprawność językową. Brak profesjonalizmu mediów(mnie osobiście zwłaszcza sportowych), dążenie do newsa(lub scoop'a jak kto woli) za wszelką cenę i ogólna tendencja do bardachy oraz wciskanie „ciemnoty”!
Chcielibyśmy, żeby w naszym kraju, każdy mógł znaleźć coś dla siebie, niekoniecznie w ilości niszowej, znikomej czy incydentalnie śladowej. Żeby młodzi ludzie(i starsi też) mogli wybierać nie tylko "między mniejszym złem a wielkim gównem", ale żeby dostęp do jakości był powszechny a rosła ona szybciej niż - nie przymierzając - "higiena w Afryce".Nie potępiamy wszystkiego,ale chcemy by tego co dobre było więcej!
koncepcje, propozycje->antytandeta@v8inside.pl poglądowo->www.v8inside.pl
sobota, 16 stycznia 2010
nowy rok, nowe nadzieje
Dawno nie nic nie pisałem. Troche bylem zajęty robieniem swojej freelancerskiej strony (www.v8inside.pl - zapraszam), troche skumulowaly sie zle sprawy w które - niestety - rok 2009 obfitowal. Choroba w rodzinie oraz swiatowy kryzys ekonomiczny i pare nieprzyjemnych niuansów, nie pozwolily mi na jakies wybitne osiągnięcia zawodowe w tym - dobrze, że sie skończyl - roku.Mam nadzieje, że limit pecha i zlej energii zostal - najlepiej na zawsze a jak nie to chociaż na dlugo i w większoci - wykorzystany. Nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo.Mama zdrowieje i bedzie mogla zajac sie babcia a ja mam perspektywy kilku fajnych zajęć - nic tylko poczekać, rozważyć i dobrze wybrać. Swięta byly czasem refleksji - sam ze sobą przemyslalem pare spraw. Mówi, sie, że w wigilie nikt nie powinien być sam. Ja byłem drugi rok z rzędu - z wyboru. W tym roku uznalem, że być może czasem trzeba, żeby w przyszlosci, nadać temu dniu odpowiednią oprawe - w towarzystwie najbliższych oczywiscie. Nowy rok mialem zacząć od sukcesów i przyjemnosci wynikających z pracy. niestety starannie zaplanowaną impreze sylwestrową musialem odwolac z braku zainteresowania na odpowiednim poziomie, gwarantującym należytą realizacje. co sie odwlecze to nie uciecze - na tym polu niewiele mam sobie do udowadniania za wszelką cenę, wole event odwolać, niż zrobić nie tak, jak chcialem. warszawa - moje ukochane miasto - nie jest najszczęliwszą lokalizacją na sylwestrowe imprezy zorganizowane. już którys rok z kolej, lokale swiecą pustkami a organizatorzy siwieją patrząc na frekwencje i mysląc o zestawieniu kosztów oraz wlożonym wysilku i naklazie pracy. Co sie odwlecze to nie uciecze - w przyszlym roku - pomny tegorocznych doswiadczen - zaproponuje wyjazdową opcje. z zorganizowanym transportem i opcją gwarantującą opieke nad dziećmi, dla tej częci gosci, dla których mniejsza lub większa latorosl jest istotnym czynnikiem powstrzymującym przed wybraniem sie na sylwestrowy bal. O tym, że nie ma tego zlego...już przed chwilą bylo, ale będzie jeszcze raz, gdyż odwolawszy sylwestra, zostalem zaproszony do italii(!) Sylwester w jednym z bardziej znanych wloskich lokali, za konsoletą czolówka wloskich djów (Paolo Martini+Pastaboys - respect!) a potem symboliczny, sentymentalny i przyszlosciowy (wspominalem o nowych perspektywach pracy w 2010) mini tour. W Sirmione nad jeziorem Garda, jadłem lody w lodziarni, w której jadlem lody pierwszy raz będąc we wloszech...30 lat i 3 msc temu(...), potem Verona, Bologna i Mediolan. Italia, to już nie te Wlochy z mojego dzieciństwa i wczesnej mlodosci, ale jedzenie, wino i otwartoć, życzliwoć rdzennej ludnoci jest wciąż tak samo ujmująca. Wspomnialem o transformacji Wloch. Mam nadzieje, że to jakis etap przejciowy, chwilowe zaćmienie...nie jestem rasistą, raczej swiadomym pragmatykiem i zatrważa mnie iloć imigrantów w Italii. Mieszkańcy post ZSRR/WNP z każdego zakątka...rosjanie, ukraińcy, gruzini, ormianie, czeczeńcy. Rumuni i inne balkanskie nacje, markokańczycy, senegalczycy i cala masa "czarnych braci" z każdego chyba zakątka "Matki Afryki" oraz duża iloc Arabów/muzlmanów wszelkiej masci. Co do tych ostatnich, Włosi wyliczyli, ze jak stan obecny będzie sie rozwijał, to zostana przez mniejszoć - dzisiaj - arabską skolonizowani za jakies ..20 lat. Niepokoi też chińska ekspansja ekonomiczna - inwestycje w nieruchomoci użytkowe glównie...Swiatowo nieprawdaż? Spotaknie z kumplem z podstawówki, bylo milą okazją do wspomnień i wymiany poglądów. Pielęgnujmy takie więzi bo to rzadkie i prawdziwe. Z Paolo mamy niezly "lot" - jak to dzisiaj młodzież mówi. Widujemy sie raz na kilka lat, ale te 5 spędzonych razem w ławce szkolenej, powodują, że każdorazowo czujemy sie jak po wakacjach - i koniecznie musimy sobie o nich opowiedzieć...Podobne mamy - niestety - spostrzeżenia dotyczące otaczającej nas rzeczywistosci. Swiat wariuje, idzie za szybko, posluguje sie powierzchownymi, bezwartosciowymi sloganami, nie dostrzega wartoci, promuje miernote a wartosciową indywidualnosc postrzega jako przeżytek. Czas to zmienić. Zapraszam do sledzenia postępów w dzialalnosci v8inside.pl
No i na sam koniec, wróce do wspominanych już win. Trunkami wyjazdu zostaly Amarone della Valpolicella i Bonarda dell'Oltrepo - za wybitnoć, klase i oryginalnosc. Mlody Cabernet mętny w karafce a klarujący sie tuż po nalaniu do kieliszka oraz domowy Riesling z Bergamo też mi zapadly w pamięć. Lubosć z jaką podchodze do kulinrno - winnego zagadnienia, skłania mnie ku szerszemu potraktowaniu tematu - może to koncepcja na nowy blog? Wybornego nastroju i kreatywnego nastawienia do rzeczywitosci oraz pomyslnosci wszelakiej życze Wam wszystkim w 2010 roku!
No i na sam koniec, wróce do wspominanych już win. Trunkami wyjazdu zostaly Amarone della Valpolicella i Bonarda dell'Oltrepo - za wybitnoć, klase i oryginalnosc. Mlody Cabernet mętny w karafce a klarujący sie tuż po nalaniu do kieliszka oraz domowy Riesling z Bergamo też mi zapadly w pamięć. Lubosć z jaką podchodze do kulinrno - winnego zagadnienia, skłania mnie ku szerszemu potraktowaniu tematu - może to koncepcja na nowy blog? Wybornego nastroju i kreatywnego nastawienia do rzeczywitosci oraz pomyslnosci wszelakiej życze Wam wszystkim w 2010 roku!
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
